Mentalność i wybór

Jest to opowiadanie z cyklu niemożliwe, a jednak przedstawiające autentyczne zdarzenia, które na zdrowy rozsądek nie powinny zaistnieć, a były.

To się zdarzyło na początku lat dziewięćdziesiątych. Prezydentem był pan Lech Wałęsa. Wykorzystując zamieszanie przy wejściu na Salę Papieską na Jasnej Górze, gdzie odbywał się zjazd Solidarności rolników, dostałem się do środka i nawet zabrałem głos. Obwiniałem ówczesnego ministra rolnictwa o mentalność tow. Czapajewa. Dla przypomnienia: był to jeden z większych dowódców Rewolucji Październikowej, były sierżant armii carskiej (słabo wykształcony). Nienawidził burżujów i dlatego kazał rozbierać tory kolejowe, które przez nich były budowane i układać nowe do świetlanej, komunistycznej przyszłości.

A pan minister nakazał niezwłocznie likwidować PGRy, bo ponoć budowali je komuniści (był mocno wykształcony). A co w zamian? Ano nie świetlana przyszłość ale „kuroniówka”, o wartości około 80% średnich poborów dla każdego, kto pracował, a nawet dla niezatrudnionych. Po co więc pracować, jeśli się ma pieniądze. W zapale i podzięce pomagali wywozić swoich dyrektorów na taczkach. Powstała Agencja (każdy wie o kogo chodzi) i zaczęła się wyprzedaż maszyn i inwentarza. Natomiast byli pracownicy dostali odprawy za które nie mogli nabyć nic ze swojego przedsiębiorstwa, więc kupowali telewizory i anteny satelitarne. Turysta oglądając bloki popegeerowskie, widząc las anten mógł pomyśleć, że tu żyją dostatnio. Jednak prawda była taka, że biedni mieszkańcy nie mięli co włożyć do garnka.

Pojawili się dzierżawcy, którzy w przetargach przebijali wszystkich, rolnik miejscowy nie miał szans,. Scenariusz był taki: kredyt z banku na każdy ha, zasiać, zebrać, nie płacić za usługi, podatku gminie, a nawet agencji i zniknąć.

Gminy straciły setki tysięcy nowych złotych, usługodawcy zbankrutowali i jeśli po jakimś czasie odnaleziono dzierżawcę, to nie miał nic, mieszkał kątem u syna w nowym budynku, a syn był bezrobotny, a więc stary nie ściągalny, takie prawo.

Dziś zwykły szaraczek po dziesiątkach lat ciężkiej pracy, jeśli wykupił sobie mieszkanie za kwotę większą niż 50 tys. złotych, musi udowodnić jak zdobył taką kwotę. Ma składać pieniądze w bankach i jak wiemy, często w wielu bankach giną bez wieści, pieniądze uciułane przez całe życie. Nie wolno mu wpychać w pończochę, ani do słoika.

Wielcy oszuści, którzy rozkradli mienie narodowe, rozpisali wszystko na rodzinę, nie mają nic, jeżdżą dobrymi samochodami i używają sobie życia, taki ich wybór.

Niektórzy z byłych pracowników PGR prosili o pomoc, bo wywożą im sprzęt, a ten co się nie mieści na przyczepy, to tną palnikami. Samorząd był i jest bezradny, można było tylko zapytać w jakim języku mówią napastnicy i okazuje się, że poprawnie po polsku.

Obiekty i wyposażenie uległy całkowitemu zniszczeniu, nie zrobiły tego pociski amerykańskie o wielkiej sile rażenia (bardzo kosztowne – 1 szt. Około 1 mln USD), jakie używano w Afganistanie. Dziś każda gmina ma swój „Afganistan”. Rząd zastanawiał się, czy nie wysłać do Afganistanu oddziału specjalnego „GROM”, z czym związane by były duże koszta. Przecież to mogą zrobić ludzie wyspecjalizowani w tej dziedzinie i wystarczy wysłać tylko kilku – spadną oni na Talibów jak grom z jasnego nieba i zrobią taką jatkę jak w Polsce.

Liga Polskich Rodzin obawia się, że będą obce napisy. Nic podobnego. Na każdym obiekcie jest wielki czerwony napis w języku polskim „Uwaga, grozi zawaleniem”, a kiedyś pisano w obcych min niet, achtung minen – więc mamy postęp.

A teraz zajmijmy się ofiarami, które hojnie obdarowano i wzmocniono mentalnością roszczeniową. Pracy nie ma, ale jest duży wybór trujących win, pospolicie zwanych mułami, Arizoną oraz dynksem (tani denaturat), spożywany gdy nadchodzą bóle po truciźnie i on pomaga przyspieszyć zgon.

Opracowano dwie metody zachęty do picia: pierwsza to ekonomiczna, duża butelka wina i mała piwa, cena prawie ta sama, ale alkoholu 2, 5%, a więc taniej, więcej i mocniej( do dziś są wina po 2, 40), druga metoda to metoda na tzw. „Rumuna”. Jeżeli nie stać na duża, to sprzedajemy małą 0, 33l po oranżadzie za 1, 40, a taką sumę można wyżebrać w ciągu 30 min. Od przechodniów, prosząc o kwotę nie większą niż 20 gr. Każdy da, byle mieć spokój.

Ci konsumenci wykonują eutanazję, trując się na własne życzenie, nie obciążając budżetu państwa. Wręcz przeciwnie – nie wiedzą, że w Polsce nie ma ustawy o eutanazji, a więc łamią prawo. Tacy Holendrzy – „łobuzy” mają ustawę, dają zastrzyk i po pacjencie, nawet tego nie odczuje – to potwornie niehumanitarne. U nas bardzo humanitarnie wielu zamarza w altankach, na drogach, w szopach itd., ale to już raczej przywilej dla bezpańskich psów, a one przecież nie są ludźmi.

Osoba pozbawiona pracy, środków do życia, zupełnie nie przystosowana do nowych warunków, celowo umacniana w postawie roszczeniowej jest bezradna, skazana na zagładę. Dając pomoc finansową trzeba wymagać jej odpracowania, a pracy nie brakuje. Im mniej pracy, tym mniej człowieczeństwa i chyba o to chodzi.

Dawanie pieniędzy za nic, ludzi ambitnych uraża (dziś są bardzo nieliczni), a zdeprawowanych jeszcze bardziej deprawuje.

A oto przykłady mentalności wyrosłej na tej kanwie. Pewna pani otrzymała dojna kozę, aby dzieci miały mleko, ale po kilku dniach dzwoni do samorządowca, aby przyjechał wydoić kozę, bo dla niej to za trudne, ona ma przecież dzieci! Albo panie, czemu świetlica jest zamknięta po godzinie 20, co mają robić dzieci? Ano spać, psiakrew spać! Po co takie długie ferie, co ja mam począć z dziećmi, niech przyjeżdża nauczyciel i nimi się zajmie.

Inna dostała do uprawy ziemię – 60 arów, ale jej nie chciała, mówiąc: Ja i moje córki nie lubimy na ziemi pracować.

A teraz jeden z panów przychodzi w obszarpanych gumofilcach i z czapką z wielką dziurą z przodu. Mówię: Ale pana psy opadły, jak pan przechodził koło kolonii, widać, że odpędzał je nawet czapką. W odpowiedzi usłyszałem: Nic podobnego, ja z każdym psem dam sobie radę. A biedę trzeba obnosić. Dziura w czapce to po myszy, która tam się lęgła, ale ją wygnałem. Panie, ja dużo mniej zarabiam od pana, a przecież mamy jednakowe żołądki.

Odpowiadam – krowa ma znacznie większy żołądek od nas, wiec dajmy jej wieksze wynagrodzenie od mojego...

Teraz kiedy już zniszczono obiekty i zdegradowano ziemię, pozwolono dopuścić do dzierżawy ludzi gospodarnych, którzy to wszystko odbudują, ponosząc wielkie nakłady, ale trudno im znaleźć pracowników, którzy by szanowali drogi sprzęt. To jest dla wielu nie do przyjęcia, że on się rozwija, trzeba szkodzić, to ciągnik zniszczyć, to ogrodzenie, to podpalić trawy obok uprawy. Przecież zależność jest prosta, im lepiej prosperuje przedsiębiorca, tym więcej zatrudni i lepiej zapłaci. To nie ważne, bo on ma, a ja nie mam.

W demokracji podobno po to są wybory, by zmienić system zarządzania na lepszy, tak jest w unii. A u nas mentalność, że nic się nie zmieni i po co iść głosować, to nic nie da i większość siedzi w domu. Znawcy tematu łatwo to wykorzystują do własnych celów. Znający się na sprawie pewien pan, w poprzednich wyborach, bez problemu został radnym, wystarczyło za dwie głowy dawać jednego muła. Ustawiła się kolejka po trunki, ale po kilku godzinach każe iść do domu innym, karnie oczekującym na alkohol, ponieważ ma już 180 głosów, a więc wygrał. Gawiedź siedząca w domu pomstuje później zrezygnowana, kogo to ona wybrała. A to właśnie dzięki nim wybrali, bo nikt nawet nie przeszkadzał w tym procederze.

W ostatnich wyborach proceder ten znacznie się nasilił. Wynajmowano nawet autokary, suto wyposażone w tanie trunki. Pito i jechano głosowa, często nie wiedząc na kogo. Znów zwyciężyła mentalność tow. Czapajewa, który usuwał fachowców, a szczególnie lekarzy, mianując na ich miejsce ludzi z pól i fabryk. Tu pomysłodawcy sięgnęli  dalej, brali z lasu, aby tylko przy okazji, osiągnąć korzyści osobiste. W pewnej miejscowości, przy okazji otwarcia nowo zbudowanej świetlicy i remizy (grupka ludzi sama zbudowała w zapomnianym dzisiaj czynie społecznym) powiedziałem, że mój pies myśliwski ,imieniem Nero, nie wziąłby kiełbasy od człowieka, którego nie zna, a wielu piło alkohol, nie znając darczyńców i szło głosować. Pewien oburzony wyborca powiedział: „Co pan chce nas porównywać do swojego psa?!” Odpowiedziałem mu na to, że tego nigdy nie zrobię, bo nie mogę obrazić własnego psa.

Ten sam autor  

Źródło: Własne

Komentarze (0)

Dodaj swój komentarz