Ukraińcy w Braniewie

Nikt nie wie, ilu dokładnie w Polsce mieszka Ukraińców. To jeden ze skutków polityki władz PRL. Ukrainiec stał się bowiem symbolem nie tylko czegoś złego. Przyznanie się do ukraińskości

Nikt nie wie, ilu dokładnie w Polsce mieszka Ukraińców. To jeden ze skutków polityki władz PRL. Ukrainiec stał się bowiem symbolem nie tylko czegoś złego. Przyznanie się do ukraińskości było czymś wstydliwym. O tych sprawach mówi Ukrainka urodzona w Polsce w roku 1952. - Dziwna z pani Ukrainka. Przecież nie zna pani nawet języka ojczystego. - W domu rodzice mówili tylko po ukraińsku. Mnie i siostrze już jednak tego wręcz zabraniali. Wiedziałyśmy od małego, że trzeba mówić tylko po polsku. To miała być jakaś obrona przed szykanami ze strony niezbyt przychylnych sąsiadów. Inna rzecz, iż rodzice także niezbyt chętnie przyznawali się do własnego pochodzenia. Przeżycia z lat czterdziestych i pięćdziesiątych zrobiły swoje. Ojciec ukrywał się przed UB, potem siedział w więzieniu za... podpalenie stodoły (fakt, spłonęła i milicja uważała, że najlepszy do ukarania jest Ukrainiec), a jeszcze na dodatek niektórzy związani z UPA rodacy mieli do ojca pretensje, że niezbyt długo walczył za "samostijną". Potem jednak ojciec wstąpił do PZPR. On naprawdę uwierzył w komunizm. Nawet czasami zastanawiał się, czy dobrze uczyni uciekając w roku 1946 z transportu wywożącego Ukraińców z jego wioski do ZSRR. ! Złudzenia się jednak skończyły w roku 1968. W całym kraju walczono wtedy z "syjonistami", a na głębokiej prowincji sekretarz partii doszedł do wniosku, że idealnym wrogiem jest Ukrainiec. Tym sposobem ojciec przestał nosić czerwoną legitymację. - Pani tymczasem była uczennicą liceum. - - I bardzo wstydziłam się swojej ukraińskości. Byłam pod wrażeniem "Łun w Bieszczadach", "Ogniomistrza Kalenia" i innych tego typu pozycji. Nawet w pewnym momencie wewnętrznie uwierzyłam, że owszem może i gdzieś żyją Ukraińcy, ale mnie ani mojej rodziny to nie dotyczy. Kiedyś jednak w naszym domu znów zawitała milicja. Szukali karabinu. Wiadomo, wszak podręcznym wyposażeniem każdego Ukraińca jest, prócz czarnego podniebienia, także karabin i nóż w zębach. Szukali, szukali i oczywiście nic nie znaleźli. We mnie jednak jakby się coś przełamało. Uświadomiłam sobie, że w tym kraju zawsze będę kimś obcym, którego w najlepszym razie się tylko toleruje. Zaczęłam rozmawiać o tych sprawach z mamą. I okazało się, że w domu jest przechowywany od wojny piękny pierścień wykonany... w leśnym oddziale UPA. Mama bowiem, jak powiedziała dopiero podczas tej rozmowy, była łączniczką organizacji. Przy okazji dowiedziałam się, ile wspólnego z rzeczywistością mają opowiastki o "bandytach" z UPA. Od tamtej właśnie pory zawsze podkreślam wręcz swoje pochodzenie. A pierścień został talizmanem mojej nowej rodziny. - - Czy pani mąż także jest Ukraińcem? - - Nie. Pochodzi z Wielkopolski, jest emerytowanym oficerem Wojska Polskiego, ale ma w sobie tyle tolerancji, że nie przeszkadzają mu dyskusje domowe o Ukrainie. - - Czy są jakieś efekty tych dyskusji? - - Córka będąc jeszcze licealistką, zarzuciła pani od języka polskiego używanie słowa Ukrainiec w znaczeniu pejoratywnym. Pani przeprosiła uczennicę i chyba jest to jedyny element pozytywny. Znaczy, że coś się zmienia. - - Nie na tyle chyba jednak, jeśli nie chce pani ujawnić czytelnikom swoich personaliów. - - Chyba ma pan jednak rację... Rozmawiał: Krzysztof Szczepanik

Źródło: własne

Komentarze (1)

Dodaj swój komentarz

  • Ukrainiec1 urodzony w Warszawie 2016-07-17 08:31:57 110.22.*.*
    Podobnie jak Pani, pochodze ze soplonizowanej rodziny ukrainskiej z ta roznica, ze jestem od Pani starszy o 9 lat i rodzina moja zyla z dala od wydarzen w Malopolsce i na Ukrainie. Moze z tego powodu nie mielismy nigdy od wladzy przykrych doswiadczen, chociaz Ojciec moj jako AK-owiec za udzial w Powstaniu zostal wywieziony do Niemiec a Ojczym za udzial w partyzantce AK odsiedzial swoje w Rosji i zarowno Ojciec jak rowniez Ojczym po powrocie do Polski nie mieli zadnych przykrosci. Wydawac by sie moglo, za ja jako urodzony w Warszawie, jako szkolny chlopak z niewiadomych mi powodow bylem ingwilowany przez milicje. Na moj temat bylo przeprowadzane sledztwo srodowiskowe wsrod mojej dalszej rodziny i wsrod znajomych ale bez podania oficjalnej przyczyny, jednak byly watki, ze moglo to miec powiazanie z moim pochodzeniem. Dopiero od dzielnicowego doszla do mnie wiadomosc, ze doszukuja sie u mnie powiazan z jakims ukrainskim ruchem a ja o niczym takim nie wiedzialem. Bylo jednak kilka dziwnych wydarzen, ktore pozornie mogly byc przypadkowe a mianowicie kuratorium nie zezwolilo mi na egzamin do mojego lokalnego Ogolniaka i skierowalo mnie do innego, po roku zwolnilem sie i znowu chcialem uczyc sie w swojej dzielnicy i historia powtorzyla sie i tym razem bylem skierowany do szkoly, gdzie jak okazalo sie, uczeszczalo wielu uczniow nalezacych do mniejszosci narodowych. Odrazu wszyscy uczniowie wiedzieli, ze jestem Ukraincem a to, ze po lekcjach nie mialem ochoty chodzic na religie, nieslusznie przekonalo wszystkich, ze jestem wyznania prawoslawnego. Rowniez polonistka przy calej klasie zapytala mnie czy jestem Polakiem oraz w jakim jezyku rozmawiam w domu a moje odpowiedzi przyjela z powatpliwaniem, chociaz na korzysc wyszlo mi to, ze kiedy byla zadowolona z mojej pracy, tak akby dwuznacznie chciala powiedziec : widzicie, Ukrainiec a dobrze sobie radzi. Oprocz tego oficjalnie nie bylo zadnych incydentow ani dyskryminacji, bez problemu dostalem sie na uczelnie i pozniej do pracy, sluzbowo wyjezdzalem do Krajow Zachodnich i nikt sobie mna nie zawracal glowy w czasie pozniejszych rozruchow. Wkrotce wyjechalem z Polski i nie mialem problemu z uzyskaniem wizy a obecnie jedyny problem stwarzaja mi trolle, kiedy podpisuje sie w swoich komentarzach j/w ale to juz jest inny problem. To o czym napisalem dotyczy tylko mnie i nie dotyczy innych osob pochodzenia ukrainskiego.
    Odpowiedz Przenieś Oceń: 0 0