Alternatywni

Wywiad z Dominiką Lewicką-Klucznik, prezesem Stowarzyszenia Alternatywni. Kilka słów o niej, o jej inspiracjach, pracy i twórczości.


Agnieszka Kopczyńska: Podczas zakładania Fanpage’a Facebook prosi o podanie trzech słów
opisujących zakładaną stronę. Gdybyś miała w trzech słowach określić samą siebie to jakie byłyby to
słowa?
Dominika Lewicka-Klucznik: dziewczynka, wyjątek, poszukiwaczka
AK: Jesteś prezesem nowo powstałego Stowarzyszenia Alternatywni. Wykiełkowało ono w
Alternatywnym Elbląskim Klubie Literackim. Czy mogłabyś powiedzieć kilka słów o tych dwóch
tworach i Twoim udziale w ich powstaniu?
DLK: Pięknie powiedziane – twory. Odnoszę nieodparte wrażenie, że i Klub i Stowarzyszenie powstały
z potrzeby i energii tak wielu różnych osób, bardzo różnych, a przy tym niesamowitych. To takie
wewnętrzne parcie, by działać i nawet jeżeli nie tworzyć literacko, to wspierać, być, korzystać. Jestem
dumna z tego, jak wyjątkowe osoby tworzyły Klub, przewinęły się przez kilka lat jego działalności
i w dalszym ciągu do nas dołączają. Zadziwiające jest, że coraz bardziej wykraczamy poza granice
Elbląga, a nawet województwa. I być może też to stało się pretekstem do zorganizowania się bardziej
formalnie. Mamy różne doświadczenia z sektorem pozarządowym, ale przez kilka lat zdążyliśmy już
się sprawdzić, wiemy, na kogo można liczyć. Chcemy coraz mocniej działać w sferze literatury
i kultury Elbląga (i nie tylko) i stąd też konieczność sformalizowania się. A ja? Lubię tak po prostu się
angażować. Bardzo imponują mi ludzie w Klubie, ich doświadczenia, sposób kreowania świata.
Staram się ich jakoś ogarnąć i chyba mi się to udaje.
AK: Skąd nazwa Alternatywni?
DLK: Początki wiążą się oczywiście z Klubem, którego główną ideą była opozycja względem tego, co
dzieje się, a raczej powinnam powiedzieć, co nie dzieje się w literaturze w Elblągu. To było jakiś czas
temu. Odnoszę wrażenie, że wiele się zmieniło, ale jest jeszcze cały ogrom możliwości, które
zamierzamy wykorzystać. I niech Alternatywni będą przeciw pop-rzeczywistości, malkontenctwu
i teoriom, że nic się w tym mieście nie dzieje.
AK: Dlaczego dokonałaś takich, a nie innych wyborów dotyczących swojego życia zawodowego i co
pchnęło Cię w stronę literatury?
DLK: O rany. Czasami myślę, że mam bardzo ograniczony wpływ na swoje życie. Udawało mi się
zawsze poznawać wspaniałych i wartościowych ludzi. Gdyby nie fatalny nauczyciel matematyki
w liceum to zapewne studiowałabym na jakimś kierunku ścisłym, bo królową nauk wprost uwielbiam.
Gdybym dostała po studiach pracę w Olsztynie, zapewne nie byłoby mnie tutaj. Tych przypadków jest
zdecydowanie więcej. A literatura zawsze była. Pisałam na studiach, bardziej do szuflady oczywiście.
Klub mnie zmotywował, by wrócić do pasji odłożonej na górną półkę z racji różnych innych
egzystencjalnych ważności. Teraz jakoś tak dobrze mi z tym dualizmem. Nauczycielem nie jestem
z przypadku - bardzo lubię swoją pracę. A najbardziej oczywiście młodzież. Liceum Plastyczne to tez
niesamowity zbieg okoliczności. I chyba jeden z najtrafniejszych życiowych wyborów.
AK: Jak radzisz sobie z łączeniem tak wymagających ról w swojej codzienności? Nauczycielka
i wychowawczyni w Liceum Plastycznym, aktywna literatka i recenzentka teatralna, prezes
Stowarzyszenia Alternatywni, a przede wszystkim mama dwojga dzieci i żona jednego męża. Dużo
tego…
DLK: Troszeczkę, ale znam kobiety jeszcze bardziej zaangażowane. Po prostu to jest wszystko,
co kocham. A na rzeczy, które kocham, mam zawsze czas. Nie ukrywam, że często jest w biegu, ale
należę do osób dobrze zorganizowanych i staram się nie mieć wyrzutów sumienia, że czegoś nie
zrobiłam, czy nie dopięłam do końca. Robotem jednak nie jestem. Czerpię niesamowitą przyjemność
z aktywności i to właśnie takiej twórczej. A siedzenie i „nicnierobienie” – to zdecydowanie nie dla
mnie. Mój mąż wie, że upierdliwa jestem jedynie gdy się nudzę.
AK: Niedawno wydałaś swój debiutancki tomik poetycki. Czy mogłabyś powiedzieć kilka słów
na temat tego wydawnictwa?
DLK: Z perspektywy kilku miesięcy cieszę się, że zostałam postawiona pod ścianą i trochę zmuszona
do zebrania tekstów w ten tomik. To nie jest wydawnictwo, po które sięga się dla relaksu czy
przyjemności. I to chyba ciężar gatunkowy tych wierszy tak trochę zastanawia. I te notoryczne
pytania, ile mnie jest w podmiotach lirycznych. Podoba mi się „Samopas” i może jeszcze kiedyś uda
mi się wydać jeszcze coś. Mam zamach na prozę, ale jakoś czasu mało.
AK: Jakie są Twoje dalsze plany? Pytam zarówno o te w kontekście działań
stowarzyszenia, jak i o plany literackie.
DLK: Należę do osób, które nie lubią robić dalekosiężnych planów. Stowarzyszeniowo – mamy już
napisane projekty na działania kulturalne i literackie. Mam nadzieję, że uda się pozyskać
dofinansowanie do ich realizacji. Na zapleczu głowy jeszcze wiele pomysłów. Literacko – zbiór
miniatur prozatorskich (jeszcze w rozsypce). A reszta? Zobaczymy, co przyniesie los.

Źródło: Własne

Galeria

Komentarze (0)

Dodaj swój komentarz