Covidowy dylemat: szczepić czy nie szczepić?

Od marca tego roku zmagamy się z pandemią koronawirusa. Gdy już Mateuszowi Morawieckiemu się wydawało, u początku lata, że wirus jest w odwrocie to on (wirus!) znów uderzył. Przez całą jesień to główny temat wielu rozmów. Tych oficjalnych, politycznych, jak i zwykłych, rodzinnych. W całym bez mała świecie. Ludzie czekają na szczepionkę, która mogłaby nas zabezpieczyć przed dalszym rozprzestrzenianiem się zarazy.

Jak się jednak okazuje nie każdy oczekuje na szczepionkę. Przynajmniej w Polsce. Pomijam tu już najbardziej bzdurne sugestie, że ten cały covid to wymysł koncernów farmaceutycznych. Bo niby jak można zmusić do przyjęcia jednolitej tezy władze ponad dwustu krajów globu ziemskiego? I jeszcze utrzymać to w tajemnicy! Już są natomiast prezentowane opinie, że lek choć skuteczny przeciw covid, może być niebezpieczny, poprzez powikłania zdrowotne, wywołane jego użyciem. Nie pomagają słowa naukowych autorytetów, że przecież przeprowadzono testy na wielu tysiącach osób, że powikłania (mniej groźne niźli sama choroba) to mikron w stosunku do ilości tych właśnie przeprowadzonych prób. Gdy jednak jakaś naukowa sława używa argumentu o znikomym niebezpieczeństwie, to znów ktoś tam wychyla się z własną opinią: no przecież powiedzieli, że powikłania mogą być. Tyle, że każda szczepionka jest obarczona jakimś ryzykiem. A nikt nie wymyślił lepszego sposobu zabezpieczenia się przed chorobami zaraźnymi jak szczepienia.

Przeciwnicy szczepień antycovidowych znaleźli więc inne wytłumaczenie odmowy udziału w akcji tychże szczepień. Argument jest prosty: niech szczepią się inni, a my dzięki temu i tak będziemy bezpieczni, nawet wtedy, gdy się nie zaszczepimy. Bo przecież wystarczy jak lek przyjmie 70% populacji. Tylko ciekawe co powiedzą o takiej postawie ci, którzy uważają, że szczepić się trzeba. Bo przecież jeśli szczepionka jest niebezpieczna (jak twierdzą jej przeciwnicy!), ale dająca nadzieję na obronę przed chorobą, to dlaczego ryzykować mają (dla dobra tych 30%) pozostali.

Przeciwnicy szczepień protestują także przeciw preferencjom, dla tych, którzy się zaszczepią. Dlaczego to właśnie zaszczepieni mają mieć możliwość chodzenia bez maseczek, dlaczego będą mogli uczestniczyć w zgromadzeniach bez żadnego limitu, dlaczego, dlaczego, dlaczego… Ciekawe co o tego rodzaju postawach sądzi ta większość, która uważa, że szczepić się jednak trzeba? Autor tych przemyśleń oświadcza jednocześnie, iż lek przyjmie. Jestem zadowolony, że iluś tam osobników chce rezygnować ze szczepień. Może dzięki temu ja dostanę lek wcześniej, a nawet bez kolejki? 

Krzysztof Szczepanik

Źródło: Własne

Galeria

Komentarze (0)

Dodaj swój komentarz