Ostatnio Wojciech Macijewicz został wyróżniony przez prezydenta Elbląga specjalną statuetką upamiętniającą jego zasługi dla integracji środowiska elbląskich meblarzy. A wszystko zaczęło się jeszcze w latach osiemdziesiątych.
- Obydwoje jesteśmy elblążanami – mówi Wojciech Macijewicz. Żona od urodzenia, ja od szkoły podstawowej. Gdy zostaliśmy małżeństwem nie myśleliśmy, że będziemy działać w branży meblowej. Ja w latach osiemdziesiątych studiowałem w elbląskim oddziale Politechniki Gdańskiej. Moim marzeniem była praca inżyniera w „Zamechu”. Tam też po studiach podjęła pracę małżonka. Potem pracowała jeszcze w browarze. Ja zaś już w trakcie studiów zacząłem zarabiać na siebie. Pod koniec lat osiemdziesiątych zacząłem wyrabiać, jako rzemieślnik, galanterię drewnianą. Produkowałem, w swojej piwnicy, deski do krojenia chleba, ozdoby kuchenne. Patrzyłem wtedy z zazdrością na wielkie (jak na owe czasy) firmy rzemieślnicze, gdzie pracowało nawet…kilkanaście osób. Takie bowiem wtedy były standarty zatrudnienia tolerowane przez władze. Sprzedawałem swoje wyroby do państwowych central handlowych, które miały wielomiesięczne terminy płatności. Gdy przyszedł rok 1990 i 1000 – procentowa inflacja to półroczne oczekiwanie na zapłatę doprowadziło moje rzemiosło do bankructwa. Z dobrze prosperującej firmy pozostała mi tylko trzydziestoletnia Nysa.
Należało zacząć biznes od zera. Początkowo był to handel obwoźny, a następnie sprzedaż, już w wynajmowanym sklepie, na początek chińskiej odzieży, a potem mebli. Stąd był tylko krok do pomysłu …produkcji blatów roboczych. Elbląg w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych stawał się prawdziwym meblarskim zagłębiem. W 1993 roku ostatecznie uruchomiliśmy ze wspólnikiem produkcję blatów i elementów meblowych. Staraliśmy się produkować wedle najlepszych europejskich wzorców. Na początku zatrudnialiśmy 15 osób. Dla porównania obecnie w Lupusie pracuje prawie 250 osób.
Dużym kłopotem przed jakim stanęli nowi przedsiębiorcy był zakup maszyn. Nie było wtedy jeszcze w Polsce sieci przedstawicielstw międzynarodowych koncernów produkujących oprzyrządowanie dla zakładów meblarskich.
- Szukaliśmy przez prywatne kontakty. Wzornictwo opieraliśmy o katalogi, jeszcze z okresu gdy byłem rzemieślnikiem branży drzewnej. Za surowcami i maszynami jeździliśmy aż do Włoch. Wtedy cały surowiec importowaliśmy. Z tamtego okresu pozostało nam jedno doświadczenie: nie ma co za wszelką cenę szukać towarów czy maszyn w Polsce jeśli to samo i często za niższą cenę można kupić gdzieś w świecie.
Lupus zaczął od produkcji blatów kuchennych. Potem były fronty meblowe. Głównymi odbiorcami były coraz bardziej rozwijające się elbląskie firmy meblowe, które większość swoich mebli eksportowały na rynek rosyjski. Dlatego dużym ciosem dla branży był kryzys rosyjski w roku 1998, oraz wprowadzenie zaporowych ceł dla eksporterów mebli ne ten region.
- Wielu elbląskich producentów mebli wtedy padło. Ci, którzy pozostali, musieli szukać nowych odbiorców. Nas uratowała własna sieć dystrybucji w całej Polsce. Dzięki temu tąpnięcie rosyjskiego rynku nie było aż tak tragiczne w skutkach. Mamy obecnie pięć swoich przedstawicielstw w: Warszawie, Rzeszowie, Krakowie, Poznaniu i Wrocławiu. To pozwala nam być obecnym na rynku ogólnopolskim. Powoli także rozszerzaliśmy nasz asortyment. Od oklejania laminatami i foliami do przetwarzania fornirów, wytwarzania rzeźbionych elementów drewnianych oraz elementów lakierowanych.
Obecnie Lupus sprzedaje ponad 80% swoich wyrobów w Polsce. Od niedawna są to także meble w paczkach. To efekt współpracy ze sklepami sieciowymi Leroy Merlin . Inna rzecz, iż sprzedaj także Lupus takie elementy do składania również producentom mebli chcącym jak najszybciej mieć gotowy wyrób. Rośnie także eksport wyrobów elbląskiej firmy. Lupus najwięcej sprzedaje do Rosji, a także na Litwę, do Łotwy, Szwecji, Norwegii, Grecji, a nawet do USA.W roku 2005 nastąpiła inna…fundamentalna zmiana w firmie. Do spółki na miejsce Waldemara Dudzika, weszła …Katarzyna Macijewicz – żona Wojciecha.
- Dzieci urosły, nie wymagają już więc dotychczasowej opieki. Można było zająć się poważnym, rodzinnym biznesem – mówi pani Kasia. Ta praca daje mi dużo satysfakcji. Jestem samodzielna w działaniu bowiem mąż zajmuje się sprawami produkcji i marketingu mnie pozostawiając bieżące administrowanie firmą. By podołać wyzwaniom staram się dalej rozwijać swoją wiedzę między innymi przez podjęcie podyplomowych studiów ekonomicznych MBA z dziedziny zarządzania. Gdy chcemy wprowadzić jakąś nowość w naszej ofercie, to mąż patrzy na wszystko z punktu widzenia technologii, a ja oceniam wszystko wczuwając się w rolę klienta. Bo także wśród klientów z reguły głos decydujący mają kobiety.
Wspólne prowadzenie biznesu pozwala popracować w domu czy nawet na wakacjach. Bo nigdy nie uważaliśmy, że praca kończy się za drzwiami firmy - nasza praca to nasze hobby. Jakoś udało nam się nie wpaść w rutynę dnia codziennego. A wiele problemów dopiero w domu, w spokoju, możemy omówić. Wtedy przy stole, przy kolacji pomysły same lepiej przychodzą.
Zmieniająca się sytuacja rynkowa wymusza na firmach innowacyjne rozwiązania organizacyjne. Ostatnio jest to klaster elbląskich meblarzy.
- Ta organizacja to jakby powiew nowego, w elbląskim biznesie – mówi Wojciech Macijewicz. Założyliśmy go w 2007 roku. Do współudziału w nowym dziele udało się namówić wiele elbląskich firm. W tej chwili zrzeszamy 15 firm. Działamy na zasadzie stowarzyszenia. Ja mam przyjemność być prezesem stowarzyszenia. Ostatnio w związku z tym zostałem odznaczony przez prezydenta Elbląga specjalną nagrodą w kategorii „Działalność Gospodarcza”. To wyraz otwarcia się władz miejskich na potrzeby lokalnych przedsiębiorców. Już jako „klastrowcy” wystawialiśmy się wspólnie na trzech targach, co znacznie obniżało koszty. Były to imprezy w Ostródzie, Elblągu i przede wszystkim w Poznaniu. Wspólnie możemy zawsze stworzyć stoisko o wiele większe niźli pojedyncza firma. Jesteśmy więc o wiele bardziej, na takich imprezach, zauważalni. Teraz chcemy razem aplikować o środki na promocję klastra na najbliższe dwa lata oraz na budowę kotłowni spalających trociny. Działałyby one w firmach członków klastrów.
Jednak oprócz pracy mamy swoje hobby. Są nim wspólne podróże motocyklowe po Polsce i Europie - dodaje Wojciech i Katarzyna Macijewicz. Razem z dziećmi uwielbiamy zwierzęta. W naszym domu na co dzień kręcą się trzy psy i dwa koty.
Wysłuchał:
Krzysztof Szczepanik
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz