Rzecz jest bardzo banalna. Klient (mieszkaniec Braniewa), molestowany telefonicznie przez pracownika call center, rzeczonego T Mobile, zgadza się na nowe warunki umowy. Nagrodą ma być wypasiony telefon za 49 PLN. Po kilku dniach kurier przywozi rzeczony aparat. Ponieważ akurat klienta nie ma w domu, kurier zadowala się podpisem jednego z sąsiadów. Ponadto okazuje się, że telefon ma kosztować nie 49, a tylko 1 PLN. Któżby nie zdecydował się na tak nadzwyczajną, dodatkową, promocję. Nieufny abonent jednak postanawia sprawę sprawdzić. Okazuje się, że cena aparatu jest niższa, gdyż obarczony jest on wyższym, niźli wynegocjowano, abonamentem. Od tego momentu zaczyna się prawdziwy cyrk. Abonent interweniuje, a pracownicy T Mobile zasłaniają się …własnym regulaminem nie pozwalającym na zmianę wielkości abonamentu. Choć ciż pracownicy jednoznacznie przyznają, w kolejnych pismach, fakt popełnienia błędu przez ich człowieka. Dowodzi tego zresztą nagranie rozmowy jaką abonent przeprowadził z konsultantem. W tak zwanym międzyczasie Ewa Fiks, a potem Anna Ratajczyk (specjalistki do spraw reklamacji w firmie T Mobile) proponują „indywidualne” podejście do problemu. Ma to polegać na odesłaniu aparatu i zawarciu nowej umowy. Oczywiście stanie się tak jeśli specjaliści z T Mobile nie stwierdzą na przykład niewłaściwego pakowania telefonu, albo też na aparacie nie będzie jakiejś rysy - również do oceny pracowników T Mobile. Klient proponuje prostsze rozwiązanie: uwzględnienie dopłaty do kwoty 49 PLN w najbliższym rachunku i zarazem powrót do ustalonej w rozmowie z konsultantem taryfy. Wszak w przypadku dostosowania się do propozycji pań konsultantek zawsze powstaje kilka wyżej przedstawionych wątpliwości. Ponadto to klient ma opłacić koszt przesyłki.
Panie znów zasłaniają się regulaminem. Zdesperowany abonent (na wniosek innej pracownicy firmowego call center, po kolejnej, „nagrywanej rozmowie”) udaje się do najbliższego salonu T Mobile, w Elblągu, gotów przekazać aparat telefoniczny pracownikom tegoż salonu. To okazuje się jednak znów niemożliwe, bo takiego wariantu nie przewiduje … regulamin T Mobile. Po co więc pracownica call center odsyłała klienta do oddalonego o 45 kilometrów salonu? Na to pytanie nie potrafi odpowiedzieć, ani Ewa Fiks, ani też Anna Ratajczyk.
Zeźlony abonent odpuszcza cały ten skomplikowany tor przeszkód, wymyślony w T Mobile, i pozostaje ze swoim abonamentem na warunkach wymuszonych przez operatora komórkowego. Chyba o to też chodziło Annie Ratajczyk end co. Bo rychło pani konsultant prosi klienta (za pośrednictwem maila) o wypełnienie ankiety wykazującej stan zadowolenia abonenta z obsługi jego sprawy. Pani Anno, ma się rozumieć, wszystko było doskonałe! Najważniejsze, że klienta udało się wrobić w wyższy abonament. Tak trzymać! W Amber Gold byliby z was dumni.
Krzysztof Szczepanik
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz