Recenzja: Angela Santini Marina

On, Troy Tracker, Amerykanin szmuglujący narkotyki na skalę, jakiej nie powstydziłby się sam El Chapo. Chłopak z ulicy, którego jedyną słabością jest jego młodsza siostra. Wychowuje ją, odkąd wyszedł z poprawczaka, i robi wszystko, by zapewnić jej namiastkę normalnego życia. Jednak Maria pragnie wreszcie wyrwać się z nadopiekuńczych macek brata - i już zaplanowała, jak to zrobi.

Ona, Marina Moore, absolwentka wydziału biokinezjologii i fizjoterapii. Zmęczona nadmierną troską ojca, postanawia spróbować życia na własną rękę. Zrządzeniem losu trafia do San Diego, gdzie zderza się ze światem, do którego grzeczne dziewczynki nie mają wstępu.

Dziewczyna z dobrego domu i chłopak z ulicy.
Co łączy tych dwoje? Nic.
Co ich dzieli? Właściwie wszystko.
A jednak oboje mają wrażenie, że bije w nich jedno serce.
Każde z nich od lat żyje według swojego kodeksu moralnego. A teraz w imię miłości ktoś będzie musiał złamać jego zasady…

Angela Santini - młoda polska autorka, od 2012 roku mieszkająca w Londynie. W 2021 roku zadebiutowała książką "Obsesje", która spotkała się z gorącym przyjęciem czytelniczek. W 2022 roku ukazała się jej kontynuacja w postaci dwóch tomów - "Obłędy" i "Odwet". Zapewnia, że w życiu nic jej tak nie wyszło jak trójka wiecznie głodnych dzieci, które w przeciwieństwie do niej doskonale wiedzą, czego chcą. No dobrze, ona też wie, czego chce - z tą różnicą, że jej dzieci to dostają. Zapewnia także, że jest szczęśliwą matką, żoną i niczyją kochanką. Poza tym jest całkiem zwyczajna; kocha gotować, tańczyć, czytać i oglądać filmy o seryjnych mordercach.

Komentarze (0)

Dodaj swój komentarz