Kira znalazła się wśród dziewcząt, które zostały porwane przez obcych i porzucone na pastwę losu na błękitnym pustkowiu, mimo to udało im się znaleźć szczęście w ramionach uroczych niebieskich kosmitów, którzy za wszelką cenę pragną uszczęśliwić nowe partnerki. Jeden z mężczyzn, Aehako, okazał już zainteresowanie Kirą, nie wie jednak, że jego wybranka skrywa pewien sekret, a może nawet kilka. Dziewczyna jest przekonana, że Aehako nigdy by jej nie pokochał, gdyby znał prawdę. Boi się też, że porywacze mogą wykorzystać implant wszczepiony w jej ucho, by namierzyć ją i jej najbliższych.
Obecność Kiry stanowi niebezpieczeństwo dla niebieskiego plemienia, ale czy miłość nie jest po to, by pokonywać wszelkie przeszkody?
Ruby Dixon „Barbarzyńców z lodowej planety” zaczęła wydawać własnym sumptem. Od początku przyświecała jej idea, by stworzyć zabawną seksowną powieść, która z dystansem podchodzi do schematów znanych z popularnych romansów erotycznych oraz tzw. męskiego science fiction. Kilka lat po ukazaniu się serii zdarzyło się coś zupełnie nieoczekiwanego – Emma Carter, dwudziestodwuletnia booktokerka, postanowiła nagrać filmik z recenzją „Barbarzyńców”. Wystarczyła chwila, by powieści Dixon wskoczyły na listy bestsellerów Amazona, a potem zrobiło się o nich głośno w kolejnych serwisach i magazynach, przez co stały się jednym z pierwszych fenomenów TikToka.
Sama Emma Carter o sukcesie Dixon mówi tak: „Któregoś tygodnia byłam oznaczana przynajmniej w dziesięciu filmikach na godzinę. Grono osób czytających i oceniających cykl nagle rozrosło się do niebotycznych rozmiarów. Kilku moich znajomych z BookToka również nagrało coś na ten temat i gdy zobaczyłam, ile mają lajków i wyświetleń, byłam w absolutnym szoku. Kiedy pierwsza książka z serii trafiła na pierwsze miejsce listy bestsellerów wśród e-booków, zdałam sobie sprawę z siły, jaka kryje się w BookToku”.
Ruby Dixon jest zodiakalnym Strzelcem. Uwielbia pisać romanse w duchu science fiction, o parach połączonych przeznaczeniem, z uroczymi bohaterami i słodkimi bobasami w ramach happy endu. Mieszka na południu Stanów Zjednoczonych razem z mężem i stadkiem kocich seniorów.
O „Barbarzyńcach z lodowej planety” Dixon mówi: „Chciałam napisać uroczą, pozytywną historię, coś w rodzaju opowieści o odnalezionej rodzinie. Uwielbiam wymyślać fabuły o niewielkich społecznościach złożonych z różnorodnych osób, które poznaje się w trakcie lektury […]. Nie każda książka musi być arcydziełem godnym Pulitzera. Od zawsze czytałam dużo eskapistycznych, radosnych narracji, i to właśnie taką historię pragnęłam stworzyć”.
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz