Recenzja: Ramón Lobo Dzień, w którym umarł Kapuściński

Oparta na prawdziwych wydarzeniach opowieść o ginącym świecie reporterów, których relacje z konfliktów wojennych śledził cały świat.

Roberto Mayo to reporter, który w trakcie swojej kariery dziennikarskiej był na wszystkich najważniejszych frontach świata. Razem z Tobiasem Hope’em – zawodowo fotografem, a prywatnie przyjacielem – z bliska obserwowali wydarzenia, które zmieniały bieg historii. Jako jeden z ostatnich korespondentów wojennych należących do starej szkoły reporterskiej Mayo reprezentuje Kapuścińskich na wyginięciu, których codzienność najlepiej określa wyrażenie „życie na krawędzi”. W powieści inspirowanej prawdziwymi wydarzeniami z placów boju główni bohaterowie, przedstawiciele odchodzącego pokolenia, stawiają na szali własne życie. Ile są gotowi zapłacić za doświadczenia, którymi będą mogli podzielić się z całym światem?

Ramón Lobo posiada niezwykłą umiejętność oddawania każdego słowa w jego dokładnym znaczeniu, bez zbędnej retoryki i egzaltacji - w służbie tego, co widzi, słyszy i czuje.
Jose Saramago

Ramón Lobo urodził się w Wenezueli w 1955 r. We krwi ma Wielką Brytanię, Hiszpanię, Francję i Luksemburg, a w genach - cały świat. Jako korespondent wojenny - czy, jak sam woli się określać, korespondent konfliktów - przez ponad 20 lat relacjonował dla dziennika "El Pais" przebieg zdarzeń we wszystkich najważniejszych punktach zapalnych globu. Był na Bałkanach, w Afganistanie, Czeczenii, Iraku, Nigerii, Rwandzie, Kongu i w wielu innych miejscach. Jest autorem wielu reportaży i powieści "Dzień, w którym umarł Kapuściński".

Komentarze (0)

Dodaj swój komentarz