Taka właśnie sytuacja spotkała Alinę Apanovych, której mąż złożył wniosek, aby „odebrać” dzieci, których miejsca zamieszkania ustalili wspólnie przy rozwodzie przy matce
Ojciec jednak nie chciał się z tym zgodzić, twierdząc, że matka ma problemy psychiczne i uniemożliwia mu kontakty z dziećmi. Tymczasem kobieta utrzymuje, że były mąż znęcał się nad nią w obecności dzieci
- Boję się tej niesprawiedliwości, bo nie biorą pod uwagę stanu faktycznego, a tylko wymysły bez żadnego poparcia – nie kryje rozpaczy Alina Apanovych.
Z kolei ojciec dzieci twierdzi, że są one zastraszane.
- Wywoływane jest w nich poczucie lęku, że mogę im zrobić jakąkolwiek krzywdę. Syn zarzuca mi, że chcę go ukraść. Mówi do mnie, że już nie jestem jego tatą. Powtarza to, co moja była żona chce - mówił mężczyzna dziennikarzowi Radia Olsztyn po zakończeniu poprzedniej rozprawy przed olsztyńskim sądem okręgowym.
W sprawach rodzinnych decydują Opiniodawcze Zespoły Specjalistów Sądowych, czyli biegli sądowi posiadający wiedzę specjalną. I zazwyczaj to właśnie opinia OZSS decyduje, przy kim będą dzieci.
- Tymczasem wszelkie fora są pełne skarżących się rodziców twierdzących, że zostali błędnie ocenieni, bo badanie było bardzo szybkie, a opinie zawierają oczywiste błędy – opowiada r.pr. Piotr Jaszczułt z olsztyńskiej kancelarii prawnej mec. Lecha Obary – pełnomocnika Aliny Apanovych. - W sprawie pani Aliny SO w Olsztynie zgromadził już 10 tomów akt, w przeważającej części dowodów złożonych przez nią. Są to na przykład opinie placówek wychowawczych, że jest doskonałą matką, opinie psychologa szkolnego, że dzieci boją się ojca i nie chcą z nim mieszkać, dowody na wytwarzanie przez byłego – kolokwialnie mówiąc – „haków” na alienację rodzicielską – uzupełnia r.pr. Lech Obara. – Były mąż wysyłał pisma do szkół, żeby się dowiedzieć, gdzie chodzi syn podczas gdy z pisma placówki wynika, że widywał się z nim w szkole – dodaje Alina Apanovych.
Jest to klasyczny przykład teorii alienacji rodzicielskiej, która jest najczęściej wykorzystywana do odbioru dzieci drugiemu z rodziców. Alienację rodzicielską wykorzystuje się bowiem jako próbę odwrócenia uwagi między innymi od przemocy domowej, nadużyć i innych dowodów istotnych dla dobra dziecka (!)
- Sprawa pani Aliny jest książkowym przykładem takiej sytuacji. Przedstawiła ona bowiem również dowód z wariogfaru, czyli najbardziej wiarygodny dowód możliwy do uzyskania, wskazujący na przemoc byłego męża wobec niej, a także dowodzący, że nie utrudnia kontaktów i nie nastawia dzieci przeciwko ojcu – kontynuuje mec. Jaszczułt.
Dodajmy, że tą konkretnie sprawą zainteresował się Rzecznik Praw Dziecka. Podczas wspomnianej rozprawy apelacyjnej wniósł o ponowne przesłuchanie obojga rodziców. Zainteresował się też opinią Instytut Analiz Psychologicznych, która została złożona przez matkę dzieci i jej pełnomocnika.
Pełnomocnik kobiety podkreśla bowiem, że opinia OZSS zawiera oczywiste błędy, że na przykład nowy partner pani Aliny ma trójkę dzieci z poprzedniego małżeństwa, w sytuacji gdy nie był on wcześniej żonaty, ani nie ma dzieci… Wskazuje to na pośpiech, niedbalstwo i niedokładność biegłych
Pomimo to SO w Olsztynie po pierwszym terminie rozprawy nadal opowiada się za słusznością ich opinii.
Można odnieść wrażenie, że zdecydowanie łatwiej jest powołać się na opinię, niż zapoznać się i ocenić 10 tomów akt. Tak bowiem postąpił wobec pani Aliny SR w Nidzicy, który całkowicie pominął i nie ocenił 1000 kart akt świadczących przeciwko opinii, powołując się w uzasadnieniu wyroku głównie na opinię OZSS, a całkowicie pomijając pisma szkół, psychologów szkolnych i inne dowody wskazujące na błędne wnioski opinii OZSS – mówi mec. Obara.
Jak widać - problem istnieje i jest poważny. Dotyka najbardziej tych, którzy głosu w sądzie nie mają - małoletnich dzieci. Dlatego też wymiar sprawiedliwości i organy państwowe, czyli prokuratura (biorąca udział w postępowaniu) czy Rzecznik Praw Dziecka powinny stać na straży ich dobra.
Największa odpowiedzialność spoczywa zaś na sądzie, który z uwagi na przedmiot sprawy powinien kierować się przede wszystkim dobrem dzieci– a nie przepisami procedury umożliwiającymi mu zakończenie sprawy w szybki i „łatwy” sposób.
- Powinien ocenić i rozważyć cały materiał dowodowy mając na uwadze, że decyduje o przyszłych życiowych losach najbardziej bezbronnych i narażonych w społeczeństwie na krzywdę – małoletnich dzieci. Skoro zaś sądy decydują jedynie na podstawie opinii OZSS –jaki sens ma prowadzenia postępowania i gromadzenia przez sąd dowodów przez kilka lat? –opinia OZSS unieważnia bowiem je wszystkie a jednocześnie sama jest niemożliwa do podważenia – konkludują pełnomocnicy Aliny Apanovych.
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz