TRENDOMIERZ - NISKIE TEMATY WAŁĘSY, DONOS PALIKOTA I BAŻANT GRODZKA

Czy wiemy komu zawdzięczamy umiarkowany spokój na polskich ulicach podczas EURO' 2012, pomijając incydenty przed meczami Polska- Rosja? Otóż nad bezpieczeństwem podczas imprezy czuwać nie chciał, ale musiał, laureat Pokojowej Nagrody Nobla - Lech W. Uważa on, że zamieszkom udało się zapobiec dzięki jego wcześniejszej deklaracji, iż... pałowałby związkowców z Solidarności.


NISKIE TEMATY PREZYDENCKIE

A miało być tak fajnie!Bez ikony Solidarności na łamach "Trendomierza".Ale tak naprawdępo prostu chyba inaczej sięnie da...

-"Ja wtedy, przyglądając się sytuacji, oceniłem- mówi nasz "noblysta"- że jak "Solydarność" się włączy w protesty, to zakłóci nam mistrzostwa, dlatego postanowiłem uderzyć mocno, żeby spowodować refleksję- wydedukował Lechu. -"A więc zadziałałem na nich "profylaktycznie". Aż budzi to żal, że pałowanie manifestantów wciąż nie jest dyscypliną olimpijską, bo niejeden złoty medal w Londynie mielibyśmy na bank!

No, ale Lechu nie byłby sobą, gdyby nie skomentował we właściwy sobie sposób wizyty w Anglii, Polsce i Izraelu kandydata Partii Republikańskiej w wyborach na prezydenta USA, Mitta Romneya (niedobre nazwisko na wybory!). Co prawda, przyleciał on do Polski na zaproszenie naszego "noblysty", ale tenże wykorzystał tę wizytę - jak zwykle- dla reklamowania swojej niczym nie zahamowanej pychy gospodarza.

Zdaniem Noblysty gość " w bezpośredniej rozmowie był bardzo kontaktowy i widać było, że biją od niego wartości. Trzyma się zasad. "

(...) Żona, piątka dzieci, a więc (sic!) jesteśmy w pobliżu mojej rodziny. "On jest podobny do mnie"! I tu mamy do czynienia z iście wałęsowskim savoir-vivrem, w którego przypadkiem odniesienia jest jego stosunek do - załóżmy w najlepszym przypadku- przyszłego prezydenta USA. Nasze Słońce powinno powiedzieć, że czuje się podobne do swojego gościa, natomiast stwierdziło, że ten Wielki Gość jest podobny do niego. Niestety, Lech W. nigdy nie zrobi kariery Nikodema Dyzmy, bo choć udało mu się zostać prezydentem ,nie zyska sobie tytułu lwa salonowego najwyższej klasy elity polityczno-kulturalnej. Nigdy nieposiadał ogłady towarzyskiej, ani nigdy dobrowolnie nie poddał się próbie obróbki surowca.

Z braku laku Romney jest chyba najlepszym kandydatem na prezydenta, bowiem zarówno w Polsce, jak i w Stanach Zjednoczonych, zawsze wybieramy nie brylanty spośród pereł, a najczęściejlepsze zło...Lech W. zapytany czy oficjalnie poprze kandydaturę Romneya w jesiennych wyborach prezydenckich w USA odparł, że "postawi na człowieka, który będzie bliżej wartości". Tak więc po swojemu na pytanie odpowiedział nie odpowiadając. Pytany przez dziennikarzy, czy rozmawiał z amerykańskim kandydatem na temat zniesienia wiz dla Polaków oraz o budowie tarczy antyrakietowej w Polsce, Lech W. odpowiedział, że nie, bo to były "za niskie tematy"...

WOJSKOWE "SZKOLENIE" ANNY GRODZKIEJ

"Gazeta Polska" podała wstrząsającą informację. Zdaniem autorów artykułu, posłanka Anna Grodzka, która do 2009 r. funkcjonowała jako Krzysztof Bęgowski, przeszła długotrwałe przeszkolenie wojskowe w Szkole Podchorążych Rezerwy. Taką informację Bęgowski własnoręcznie napisał w kwestionariuszu paszportowym z 1986 r.

Z akt służb specjalnych, do których dotarła gazeta, wynika, że Szkolenie wojskowe Krzysztof Bęgowski przeszedł we wrześniu 1982 r., w trakcie stanu wojennego. Otrzymał stopień sierżanta podchorążego, a szkolenie wojskowe odbył w Łodzi, gdzie prowadzono szkolenia polityczne żołnierzy Ludowego Wojska Polskiego. Takie szkolenie w latach 80. ukończył m.in. gen. Krzysztof Parulski, były szef Naczelnej Prokuratury Wojskowej. Podchorążych Rezerwy uzyskiwali stopień kaprala i tytuł podchorążego, a w wyjątkowych przypadkach - stopień plutonowego. Tymczasem stopień wojskowy uzyskany przez Krzysztofa Bęgowskiego (sierżant podchorąży) jest jednym z najwyższych stopni podoficerskich i dostawali go głównie ci, którzy przechodzili dodatkowe szkolenia (m.in. w Wojskowej Służbie Wewnętrznej, służbie specjalnej PRL. Anna Grodzka zaprzecza, by miała związki z Wojskową Służbą Wewnętrzną. - Przeszłam przeszkolenie jak każdy normalny mężczyzna i nie było to szkolenie Wojskowej Służby Wewnętrznej - odpowiada z irytacją.

Co ciekawe, tuż przed odbyciem służby w Szkole Podchorążych Rezerwy Krzysztof Bęgowski był służbowo z wizytą w ZSRR, m.in. w Moskwie i Rostowie w lipcu 1982 r. na seminarium szkoleniowym. Stroną zapraszającą był Komsomoł - komunistyczna organizacja młodzieżowa.

W momencie powołania do Szkoły Podchorążych Rezerwy Krzysztof Bęgowski był absolwentem Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego i pracował w Radzie Naczelnej Związku Studentów Polskich obok Aleksandra Kwaśniewskiego, Włodzimierza Czarzastego i Ryszarda Kalisza. Po odbyciu przeszkolenia wojskowego jako dyrektor i redaktor naczelny studenckiej oficyny wydawniczej Alma Press pojechał też na Kubę w Brygadzie Młodzieżowej im. R. Miałowskiego, do Jugosławii oraz do Austrii do firmy Sony. Na dokumentach wyjazdowych Krzysztofa Bęgowskiego Ministerstwo Spraw Wewnętrznych odnotowało, że "wpis w książeczce wojskowej nie wymaga dalszych wyjaśnień", co oznaczało, że za wyjeżdzającą osobę ręczyły wojskowe służby specjalne PRL- komentuje "GP".

Można w obliczu takiej sytuacji zadać pytanie, czy płciowa transformacja Bęgowskiego w Grodzką miała li tylko seksualny podtekst, czy może pani Anna chciała po prostu zmienić życiorys?

PALIKOT DONOSI ROSJI

Prasa prawicowa na czele z "Uważam Rze" jest oburzona wiernopoddańczym donosem, który Ruch Palikota skierował na ręce ambasadora rosyjskiego. I trudno się temu dziwić. Cytuję fragment : (...) Szanowny Panie Ambasadorze, w imieniu Klubu Poselskiego Ruch Palikota chcielibyśmy wyrazić oburzenie z powodu wczorajszych wydarzeń towarzyszących meczowi naszych narodowych drużyn. Całe polskie społeczeństwo w obliczu zaistniałej sytuacji jest postrzegane przez pryzmat kilkunastoosobowej grupy bandytów, inspirowanych przez środowisko związane z PiS, Radiem Maryja oraz (ruchem) Solidarni 2010. Reprezentują oni niewielką część polskiego społeczeństwa o skrajnych poglądach narodowo-katolickich.Wierzymy, że wczorajsze wydarzenia (przed meczem Polska-Rosja- dop. red.) nie zaprzepaszczą niekwestionowanej przyjaźni między naszymi narodami (...)

Nic ująć, nic dodać. List ten wygląda niczym jak raport agenta "ochrany" do namiestnika Moskwy w Priwiślańskim Kraju, pisany w podobnej zresztą stylistyce. Dokument świadomie wpisuje się w najgorsze tradycje zdrady. Ugrupowanie zasiadające w polskim Sejmie zwraca się do Moskwy jako suwerena i na ręce jej ambasadora składa donos na swoich politycznych przeciwników. Co chciał tym donosem osiągnąć Janusz Moczypies, jak go nazywa satyryk- publicysta Marcin Wolski w najnowszej książce pt."Post-Polonia"?

PUTIN DZWONI DO DONKA

Czy donos Palikota miał być formą przeprosin za telefon Putina do Donalda Tuska, po kibolskich przepychankach, o którym jakoś mało było w mediach, a już absolutnie nie było o tym wzmianki w dzienniku "Złe Wiadomości" w Tusk Vision Network (TVN).

Otóż car Wszechrusi Putin ominął Bronka, a od razu zadzwonił do Donka, co jest niezgodne z protokołem (prezydent dzwoni do premiera?). Podobno car zrugał naszego premiera na czym świat stoi, po czym wysłał swojego wysłannika, cobyśmy jego kibolom nie zrobili "kuku". I to już nie jest żart, gdy rosyjski prezydent sztorcuje polskiego premiera, ale widać historia kołem się toczy...

Krystyna Godowska

Źródło: Własne

Komentarze (0)

Dodaj swój komentarz