TRENDOMIERZ, odc. 42 KIRYŁ I PLATFORMA AMBER GOLD OBYWATELSKA

Ostatnimi czasy łamy tygodników wypełnione są dywagacjami na temat celowości wizyty patriarchy Moskwy Cyryla I i wynikających z niej konsekwencji, a także afery z parabankiem Amber Gold. O ile w pierwszym przypadku zdania są podzielone, o tyle w drugiej sprawie relacje są prawie zgodne. Do zmiany frontu w ocenie dotychczasowych afer w PO pozwoliła sobie nawet walterowska stacja TVN.

NAWET SIĘ NIE PRZEŻEGNALI...

Najostrzej o wizycie Cyryla wypowiedział się na swoim blogu i w "GP" ks. Tadeusz Isakowicz- Zaleski pisząc, że (...) Ktokolwiek bowiem interesuje się prawosławiem

wie doskonale, że gość, który zawitał nad Wisłę, jest człowiekiem niewiarygodnym. O jego przeszłości agenturalnej w ostatnim tygodniu pisano na łamach różnych gazet. I to, że patriarcha przez ostatnie lata zacięcie zwalczał katolicyzm na wschód od rzeki Bug. Ostrze kierował przede wszystkim przeciwko unitom, czyli tym chrześcijanom wschodnim, którzy pomimo prześladowań zarówno ze strony carów rosyjskich, jak i władzy komunistycznej, przetrwali do dnia dzisiejszego na Białorusi i Ukrainie. Dlatego też każda wizyta w Kijowie hierarchy z Moskwy odbywa się w atmosferze protestów środowisk niepodległościowych. Patriarcha narzuca także swoją jurysdykcję prawosławnym diecezjom w innych krajach powstałych po rozpadzie dawnego ZSRR. Dotyczy to m.in. Estonii, Łotwy, Litwy i Mołdowy. Jest to działalność na wskroś imperialna, zgodna z interesami politycznymi Rosji. (...)

-Osobną sprawą są afery gospodarcze- pisze dalej ks. Isakowicz- Zaleski -w które uwikłany jest Cyryl I, a które szeroko opisują media niezależne i środowiska rosyjskich dysydentów.

Jak więc w tym kontekście można zrozumieć peany, które pod adresem Cyryla I wypowiedzieli ostatnio m.in. prymas-senior ks. kard. Józef Glemp i przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, ks. abp Józef Michalik? Czyżby o tym wszystkim nie wiedzieli? A może wiedzą i mimo to poświęcają prawdę dla doraźnych celów? Postępowanie polskich hierarchów jest tym bardziej zaskakujące, gdy po uwagę weźmie się fakt, iż Patriarchat Moskiewski od wieków, w przeciwieństwie do Kościoła katolickiego, uzależniony jest całkowicie od władzy państwowej. Tak było za carów Iwana Groźnego i Piotra Wielkiego, i tak też było za czasów Stalina oraz Breżniewa. Cerkiew była w ich rękach tylko marionetką, a wszyscy wyżsi duchowni byli bądź agentami KGB, bądź wręcz jej funkcjonariuszami oddelegowanymi na tzw. odcinek kościelny. Niestety, podobnie jest za czasów obecnego "cara" Władimira Putina, który jako wieloletni funkcjonariusz służb specjalnych traktuje Cerkiew wyłącznie jako narzędzie do realizacji swoich celów.

Zdaniem autora powyższych słów wizytę Kiryła I (jak mówią Rosjanie) należy traktować nie jako pielgrzymkę pokoju, ale jako misję służbową, wykonywaną w imieniu tego, który patriarchę osadził na jego tronie. Co do okoliczności podpisania deklaracji tzw. pojednania, to trzeba wyraźnie podkreślić, że prezydent Komorowski i premier Tusk robili, co mogli, aby nadać jej wymiar polityczny. O charakterze politycznym świadczą także okoliczności podpisania dokumentu. Nie odbyło się ono bowiem w czasie nabożeństwa ekumenicznego w katedrze katolickiej lub prawosławnej, ale w czasie urzędowej "oficjałki" na terenie Zamku Królewskiego. Sygnatariusze nie tylko nie pomodli się przed złożeniem swoich podpisów, ale nawet się nie przeżegnali.

Autorzy z innych periodyków wysuwają tezę, że wizyta Cyryla I ma ścisły związek z katastrofą smoleńską i jej -najdelikatniej pisząc- tuszowaniem.

 

PLATFORMA AMBER GOLD

Wszyscy wiemy o co chodzi w aferze Amber Gold, więc nie będę przytaczała szczegółów. To doskonały przykład tego jak wygląda Platforma Obywatelska. Z zewnątrz złoto, a w skarbcu pusto. W aferze przewijają się duże nazwiska w Platformie Obywatelskiej: prezydent Gdańska Piotr Adamowicz, który namawiał Plichtę do finansowania nieprawdziwego filmu Wajdy o Wałęsie, samWajda,Tomasz Kłosowski- prezes Portu Lotniczego im. Lecha Wałęsy w Gdańsku oraz udzielny książę Księstwa Pomorskiego PO- minister Sławomir Nowak. Teraz wiemy też, że zawiniły sądy, komisje weryfikacyjne, a nawet prokuratorzy, którzy zignorowali kilkukrotne wyroki aferzysty. W tle są też służby specjalne, bo bez ich pomocy afera na taką skalę nie mogłaby mieć miejsca. Oraz czwarta władza, czyli medialny przemysł "przykrywkowy", który ma za zadanie odwrócenie uwagi, trywializowanie, bądź ignorowanie tematu, niż o nim informowanie.

Niemałe znaczenie w tej historii ma też osoba Michała Tuska. I kolejny dowód na to, że nasz premier nie po raz pierwszy kłamie. Broniąc swojego protoplasty wypowiadał się na początku, że o niczym nie wiedział, choć później przyznał, że syna ostrzegał. W końcu stwierdził, że nie miał wpływu na decyzje syna. To mogło być prawdziwe, bowiem Michał Donaldowicz nie był dziecięciem spolegliwym i chadzał własnymi ścieżkami. D. Tusk twierdząc, że o pracy premierowicza dla firm Marcina Plichty vel Stefańskiego nie miał pojęcia, podważył własny autorytet, a chyba najbardziej podległych mu służb specjalnych. Chyba, że szef rządu nie czyta notatek służbowych, albo -jak w przypadku katastrofy smoleńskiej- zawiodły e-maile...

Wspomnieć należy, że premierowicz dwukrotnie złamał etykę zawodową, pracując jednocześnie dla "Gazety Wyborczej" i OLT, a później dla Portów Lotniczych i OLT w charakterze wywiadowcy. Konflikt interesów oczywisty. -"Debilem byłem"- podsumowuje swoją błyskawiczną karierę na niwie przewozów lotniczych syn premiera. To byłoby zbyt proste. Okazał się nielojalny wobec wszystkich pracodawców, nawet w stosunku do "Gazety Wyborczej", której współwłaścicielem - o czym mało kto mówi i pisze- jest reżyser Andrzej Wajda. Kółeczko się zamyka?

Z punktu widzenia Marcina Stefańskiego, który później od nazwiska żony stał się Plichtą, złowienie młodego Tuska w sensie piarowskim (nowo-mowa) było strzałem w dziesiątkę. Jeśli w układzie przewija się ktoś taki, jak Tusk junior, meanstreamowi redaktorzy pięć razy zastanowią się, zanim tkną palcem takie afery jak OLT lub Amber Gold. Michał T. był wystarczającym gwarantem milczenia owiec i nim faktycznie się stał.

Kolejny cytat z arsenału wpadek premiera: -"Mój syn jest człowiekiem szczerym, czasem nawet zbyt szczerym"- pochwalił swą latorośl premier Tusk. Rzeczywiście młody Tusk popełnił kolejny błąd, powinien być jak jego tata - szczerym, ale niezbyt szczerym.

 

ZŁOTY FILM O WAŁĘSIE

Kiedy "złoty" film o Wałęsie wejdzie na ekrany kin, na pewno stanie się kinowym przebojem. Ma zapewniony triumf kasowy. Będzie przebojem sezonu, a może nawet dziesięciolecia. Będą na niego "waliły" tłumy. Ponad 200 tys. ludzi nabitych w butelkę przez firmę OLT Express, a ściślej przez firmę Amber Gold, który film pt."Wałęsa", sponsorowała. Oraz pasażerowie OLT-u, którzy bilety zakupili i nigdzie nie dolecieli. Na film wybiorą się też staruszkowie i dzielni ciułacze, którzy nigdy wcześniej do kina nie chodzili, bo dusili każdy grosz, by wzbogacić się dzięki obiecanemu złotemu cielcowi. Wszyscy będą chcieli zobaczyć co za ich pieniądze nakręcił "Matejko polskiej kinematografii"- jak zwykł o sobie mówić Andrzej Wajda. Zarówno oni oraz milionerzy, którzy postawili na dużego konia wpłacając nawet po kilka milionów zł., a jest ich podobno 15-tu, powinni otrzymać darmowe, rodzinne karnety do kina, a już na pewno zająć miejsca w lożach dla VIP-ów, bo przecież już za seans dawno zapłacili. Z nawiązką.

Lech Wałęsa chce odciąć się od afery i poprosił Wajdę, żeby oczyścić go z udziału w niej. Jakież to proste! Niech Lechu, specjalista od kiwania tłumów i bezpieki, odda emerytom utracone pieniądze wespół z laureatem amerykańskiego Oscara za całokształt.

 

CZY ŚMIERĆ J. SZANIAWSKIEGO TO PRZYPADEK?

Józef Szaniawski nie żyje, zginął w górach spadając ze skały. Proszę pozwolić mi na chwilę osobistych wspomnień, bowiem miałam przyjemność znać Józka. Pracowaliśmy razem w "Dzienniku Nowojorskim". On był korespondentem z Warszawy. Kiedy przyjechał do Nowego Jorku, a był to chyba 1994 r., zatrzymał się na kilka dni w moim mieszkaniu. Odbył spotkanie z czytelnikami, bardzo ciekawie i barwnie opowiadał o nieznanych epizodach w historii. Razem odbyliśmy wycieczkę do Metropolitan Museum i mieliśmy wiele czasu, by bliżej się poznać.

Nie odbierałam jego osoby jako bezsprzecznie kryształowej, bowiem dochodziły też i takie słuchy, że w celi był donosicielem, czy też że poszedł do więzienia celowo itp. Jak zwykle wszystko zależało od tego kto to mówi. Były też podejrzenia o współpracę. Dlatego byłam w stosunku do niego ostrożna. Jego największą wadą było dodawanie sobie zasług, często drobnych.

Miał bardzo nietypową i trochę pokrętną biografię, a w związku z tym wielu wrogów, bo przez wiele lat pracował w rządowym PAP-ie, a jednocześnie wysyłał informacje do Radia Wolna Europa, czyli krótko mówiąc, działał na dwa fronty. Nie znam dokładnie faktów za co został uwięziony, bo oficjalnie mówił, że za współpracę z Zachodem, a może bardziej za to, że zdradził swoich?

Jego współpraca z płk. Ryszardem Kuklińskim też była dość specyficzna. Pułkownik przed śmiercią żalił mi się, że Szaniawski go osaczył. Owszem pomagał mu, ale nie był przez pułkownika celowo wybrany na rzecznika jego interesów i zbyt obcesowo wchodził w jego życie prywatne. Powstały z tego książki, dokonana została (nie) pełna rehabilitacja pułkownika oraz powstała Izba Pamięci na ul. Kanonia w Warszawie, o finansowe przetrwanie której Józef dzielnie walczył.

Doceniałam w nim to, że ostatecznie przeszedł do opozycji, związał się z prawicowymi mediami tj."Nasz Dziennik", a później toruńskimi mediami ks. Rydzyka. Stał się "moherem", czyli orędownikiem walki o prawdę o katastrofie smoleńskiej. Czasem do niego dzwoniłam, by skonfrontować poglądy lub przekazaćkrótką rozmowę dla "ND".

Ostatnio był bardzo krytyczny w stosunku do ekipy D.Tuska. Piosenkarka Halina Frąckowiak była w Wyborczym Komitecie Honorowym prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Józef był człowiekiem wesołym, pełnym życia i radości, mimo wcześniejszego rozstania z Haliną, które nie było dla niego miłe. Cieszył się, że mają syna, był z niego dumny, tak jak ostatnio z wnuczki, której poświęcał wiele czasu. Dzielił go na ten poświęcony rodzinie, na walkę z chorobą i pracę ze studentami. Na pewno nie był typem desperata, który mógłby popełnić samobójstwo.

Nie znamy jeszcze przyczyn tragedii, ani relacji świadków. Ale po fali ostatnich "samobójstw" można mieć poważne obawy.

Kto następny? - pytali ostatnio felietoniści po "samobójczej" śmierci pana generała Sławomira Petelickiego i wypadkach wcześniejszych. Powstawały sugestywne listy samobójców. Minął jakiś czas, no i mamy. Do przepaści pomiędzy Świnicą a Zawratem wpadł Józef Szaniawski wracając ze zwornikowego szczytu w Tatrach Wysokich. Może są jacyś świadkowie? Sprawę na pewno poprowadzi niezależna prokuratura w "odpowiednim" kierunku i wszystko się wyjaśni..."To był tragiczny wypadek"- piszą niektóre dobrze zorientowane media. Jak najszybciej należy sporządzić spis śmiałków, którzy mają ochotę wejść na Świnicę. To bardzo niebezpieczna trasa... Należy jak najszybciej zamknąć ten szlak, bo inaczej potracimy wszystkich patriotów, nie będących ulubieńcami salonów.

Krystyna GODOWSKA

Źródło: Własne

Galeria

Komentarze (0)

Dodaj swój komentarz