Pandemia koronawirusa a nowe modele biznesowe

Rozmowa z dr. Jarosławem Górskim doktor nauk ekonomicznych, adiunkt w Katedrze Bankowości, Finansów i Rachunkowości na Wydziale Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego. Członek zarządu Fundacji Best Place Europejskiego Instytutu Marketingu Miejsc oraz doradca miast w Związku Miast Polskich. Specjalizuje się w tematyce konkurencyjności, marketingu terytorialnego, innowacyjności oraz rozwoju miast.

 

 

 

Które obecnie zachodzące zjawiska najbardziej uważnie Pan obserwuje?

 

Z perspektywy ekonomisty tych zjawisk jest wiele i nakładają się na siebie. Wiele rzeczy dzieje się jednocześnie, wszystkie wydają się niezwykle interesujące, ponieważ są nowe. W obecnej sytuacji trudno cokolwiek realistycznie prognozować. Nie sposób dostatecznie ocenić, jak obecne zdarzenia wpłyną na naszą przyszłość, czy to na poziomie mikroekonomicznym, czyli sytuacji gospodarstw domowych, konsumentów, ich budżetu oraz zachowań, czy to na poziomie mezoekonomicznym, czyli co będzie się dziać w poszczególnych branżach, jak będzie zmieniać się struktura gospodarki lub modele biznesowe, i równie trudno ocenić, jaki wpływ będzie miała cała sytuacja globalnie z perspektywy makroekonomii, w takich obszarach jak sytuacja budżetowa krajów, handel międzynarodowy czy też przepływy inwestycyjne.

 

W swojej pracy naukowej zajmuje się Pan zagadnieniami z zakresu konkurencyjności gospodarczej.

 

Na co dzień przyglądam się gospodarce z perspektywy ekonomicznej, zarządczej oraz marketingowej. Niezwykle interesujące w obecnej sytuacji są zmiany zachodzące we wzorcach zachowań konsumentów pod wpływem pandemii i fakt, jak to może wpłynąć w przyszłości na kondycję gospodarki. Wydaje mi się, że temu zagadnieniu poświęca się obecnie mniej uwagi, ekonomiści głównie deliberują o tym, jak, stosując wybrane mechanizmy, na przykład polityki fiskalnej, ratować przedsiębiorstwa i miejsca pracy. To fundamentalne zagadnienie, bo mówimy o kołach ratunkowych, które trzeba rzucić tonącym firmom a nawet całym branżom. Zaliczają się do nich obecnie przede wszystkim turystyka i inne gałęzie, szerzej rozumianego, przemysłu czasu wolnego. Z mojej perspektywy w czasach, kiedy musimy ratować tonących, niezwykle istotny jest fakt, jak to traumatyczne doświadczenie tonięcia wpłynie na dalsze życie. Zastanawia mnie, jak fakt izolacji społecznej ludzi, i, w konsekwencji, gwałtownego a zarazem radykalnego, i być może długotrwałego, ograniczenia konsumpcji różnych produktów i usług przy równoczesnej hibernacji wielu przedsiębiorstw, odbije się na funkcjonowaniu gospodarki w przyszłości.

 

Czy po zniesieniu kwarantanny rzucimy się w wir zakupów?

 

Pierwsza myśl, która się wszystkim nasuwa jest taka, że konsumenci zabiorą się za nadrabianie zaległości konsumpcyjnych. Ale, być może, tak się nie stanie. Dane z gospodarki chińskiej pokazują, że proces odbicia wydatków konsumpcyjnych i przychodów przedsiębiorstw jest bardzo powolny, nierównomierny a zarazem zróżnicowany, bowiem wiele zależy od danej branży. Czy kwarantanna potrzeb schłodzi nasz konsumencki neurotyzm? Być może tak, być może nie. Wydaje mi się, że część konsumentów, którzy już od dawna dążyli do uprawiania zrównoważonej i odpowiedzialnej środowisko i społeczne konsumpcji, może starannie rozważać każdy swój zakup, czy to w kwestii jedzenia, ubioru czy też wyjazdów wakacyjnych. Pomimo intensywnej komunikacji medialnej i haseł zrównoważonej i odpowiedzialności konsumpcji, do znacznej części społeczeństwa te apele nie docierają, a potrzeby konsumpcyjne niektórych grup ludzi są nad wyraz rozbudzone. Czy dojdzie teraz do przewartościowań w tej sferze? Moim zdaniem nastąpi dalsza polaryzacja dotychczasowych wzorców zachowań konsumenckich. Zwłaszcza w pierwszym okresie powrotu do względnej normalności. Z jednej strony będzie grupa konsumentów chcących nadrobić zaległości zakupowe, wydając znacznie więcej niż dotychczas, a z drugiej strony pojawią się konsumenci, którzy jeszcze bardziej roztropnie będą planowali swoje wydatki, niż wcześniej.

 

Jakie zmiany może spowodować obecna sytuacja?

 

W całej tej fali zjawisk kryzysowych chciałbym się skupić jedynie na promyczkach nadziei. Mam przeczucie, że staniemy się świadkami rozwoju wielu, nieznanych dotąd modeli biznesowych, pojawią się nowe sposoby, za pomocą których przedsiębiorstwa będą zaspokajać, niekiedy obecnie już bardzo dobrze rozpoznane potrzeby, w zupełnie inny sposób. Przykładem takiego nowego modelu był Uber, potem Bolt, czyli prywatne przewozy krótkoterminowe, które w znacznym stopniu zagroziły trwaniu dotychczasowego modelu biznesowego przewozów taksówkowych. W skrócie: potrzeba ta sama, ale zupełnie inny sposób działania, inne źródła zarabiania pieniędzy, inna wartość dla klienta. Zwłaszcza ten ostatni czynnik jest niezwykle kluczowy, bowiem wiąże się z takimi kwestiami jak: inne korzyści, inny sposób dostarczania tych korzyści oraz inny sposób komunikacji. Obecnie przechodzimy okres intensywnego przewartościowania potrzeb i oczekiwań konsumentów w wielu branżach. Za kilka, kilkanaście tygodni zauważymy pierwsze rezultaty.

 

Do czego może to doprowadzić?

 

Moim zdaniem do jeszcze głębszego zróżnicowania ofert, sposobu obsługi klienta, poziomów i typów jakości oferowanych produktów i usług oraz do powstania nowych modeli biznesowych. Stoję obecnie przed niezwykłym wyzwaniem intelektualnym obserwując i rozważając scenariusze rozwoju sytuacji w sferze przemysłu czasu wolnego, czyli tych branżach, które dotyczą sposobu, w jaki ludzie spędzają wolny czas a zarazem wydają zaoszczędzone z tytułu pracy środki. Zalicza się do nich kultura, rozrywka, rekreacja, sport a przede wszystkim turystyka. W tych sferach sytuacja jest w ogromnym stopniu niepokojąca, ale widać już pewne przygotowania podejmowane przez część branży turystycznej. Na przykład sieci hotelarskie przygotowują nowe oferty usług „premium”, jednak nie w znaczeniu bardzo kosztownych i luksusowych usług dla klientów z tzw. górnej półki, ale usług dla klientów bardzo świadomych i odpowiedzialnych za siebie i innych, a tym samym wymagających podwyższonych standardów bezpieczeństwa, zarówno sanitarnego jak i osobistego. Tacy klienci będą potrzebowali gwarancji bezpieczeństwa z perspektywy: wyżywienia, miejsca pobytu, sposobu przemieszczania się, a zarazem dostępu do różnego rodzaju atrakcji.

 

Zmianie ulegną wartości wyznawane przez ludzi, a co z a tym idzie – podejście do dóbr i usług oferowanych przez rynek?

 

Z dużym zaciekawieniem przyglądam się temu, jak izolacja społeczna wpłynie na różnicowanie się systemu wartości ludzi, co będzie miało następnie przełożenie na zróżnicowanie naszych sposobów podejmowania decyzji i zachowań na rynku, prowadząc w konsekwencji do powstawania nowych modeli biznesowych, wymuszając szybszą adaptację niektórych branż i przedsiębiorstw do różnicujących się i coraz bardziej wysublimowanych oczekiwań klientów. Potrzeba będzie tym bardziej nagląca, że te przedsiębiorstwa przechodzą obecnie poważny kryzys i będzie im bardzo zależeć na jak najszybszej reaktywacji swojej działalności. Co więcej, zauważa się aktualnie niesamowitą presję konkurencyjną. Ponownie na przykładzie branży turystycznej można dostrzec, że polskie miasta i regiony, uznawane powszechnie za atrakcyjne pod względem turystycznym, przygotowują się do wzmożonej walki konkurencyjnej w okresie letnim, ponieważ potrzeba reaktywacji będzie dotyczyła wszystkich w równym stopniu.

 

Konsumenci, którzy odważą się wyjść z domu i wybrać się na wypoczynek, pozostaną przede wszystkim w Polsce, bierze się to m.in. z faktu, że ruch międzynarodowy będzie stanowił ułamek tego co w poprzednich latach. Dotyczy to zarówno turystyki przyjazdowej, czyli gości z zagranicy jak i turystyki wyjazdowej. W tym roku jedynie niewielka część osób, która dotąd wyjeżdżała na dłuższy wypoczynek za granicę do zatłoczonych kurortów, zdecyduje się na podobny sposób spędzania czasu.

 

Jeśli faktycznie większość osób zostanie w Polsce. Do czego to doprowadzi?

 

Z jednej strony główne obszary recepcji turystycznej, jak Wielkie Jeziora Mazurskie, Tatry czy Bieszczady i cały pas nabrzeża morskiego, będą ze sobą intensywnie rywalizować o to, dokąd ściągnąć turystę. Z drugiej strony otwiera się wielka szansa dla mniejszych, niszowych lokalizacji, których przewagą będzie cisza, spokój i fakt, że właśnie nie są masowymi ośrodkami recepcji turystycznej, np. ośrodki agroturystyczne. Przed tego typu wypoczynkiem pojawi się wiele możliwości, ale wszystkie ośrodki już zaczynają odczuwać presję konkurencyjną. Do otwarcia należy się odpowiednio przygotować i zabiegać o uwagę turystów.

 

Czy tego typu zmiany będzie można obserwować w innych branżach?

 

Takim przykładem mogą być zakłady fryzjerskie. Część z nich obecnie wykorzystuje czas kwarantanny na utrzymanie i rozwój relacji ze swoimi klientami poprzez pozostawanie z nimi w kontakcie telefonicznym, systematyczne przekładanie terminów wizyt, o tydzień, o dwa, aż do momentu zniesienia obostrzeń prawnych. Niektóre firmy próbują substytuować swoje usługi fryzjerskie, wdrażając nowe rozwiązania np. podsyłając swoim klientom poradniki jak dbać o włosy. Wiemy doskonale, że funkcjonuje również swego rodzaju czarny rynek usług fryzjerskich polegający na świadczeniu usług podczas prywatnych wizyt w domach klientów. Zobaczymy, jak ta sytuacja się rozwinie. Część zakładów pewnie nie przetrwa, inne być może odrodzą się w nowej odsłonie. To są obecnie obserwacje gospodarki na poziomie mikroekonomicznym w obszarze ewolucji zachowań konsumenckich oraz całkowicie innych warunków prawnych, licznych zakazów i norm, wymuszających silną adaptację przedsiębiorstw. Jak to zakończy się na poziomie makroekonomicznym, czyli zmian strukturalnych, tego nikt nie wie. Wielu obserwatorów obecnej gospodarki, w tym ja, rozmawiając o prognozach, przekazuje własne, wysoce subiektywne opinie, oparte na wiedzy o rozwiązaniach i mechanizmach, które doskonale działały w przeszłości. Jednak to, co obecnie obserwujemy, to zupełnie nowa rzeczywistość, na którą się składa wiele różnych czynników i zmiennych.

Karol Kwiatkowski

 

Źródło: Własne

Galeria

Komentarze (0)

Dodaj swój komentarz