Jak straciliśmy Ukrainę

W muzeum Czang Kaj-szeka w Tajpej wystawiona jest książka Jak straciliśmy Daleki Wschód. My, czyli Zachód. Po konflikcie gazowym między Moskwą, a Kijowem czas już szykować książkę Jak

W muzeum Czang Kaj-szeka w Tajpej wystawiona jest książka "Jak straciliśmy Daleki Wschód". My, czyli Zachód. Po konflikcie gazowym między Moskwą, a Kijowem czas już szykować książkę "Jak straciliśmy Ukrainę". W całej przestrzeni postsocjalistycznej nie ma kraju, który by z pełnym powodzeniem przeprowadził transformację, nie mając w perspektywie członkostwa w UE. Nie ma powodu uważać, iż Ukraina będzie w tej sprawie wyjątkiem. W Polsce i innych krajach wstępujących do Unii przez kilka lat każdy projekt ustawy związany z wymaganiami członkostwa był tłumaczony na angielski i wysyłany do Brukseli dla sprawdzenia zgodności z prawem europejskim. Posłowie uchwalali ustawy, nie rozumiejąc nieraz, o co w nich chodzi. Decydowała jedna przesłanka: bez przyjęcia rozwiązań europejskich nie będzie nas w Unii. Takiego napędu Ukraina jest pozbawiona. Parlamentarzyści mówią: Po co przyjmować trudne ustawy wymagające ograniczenia pomocy publicznej, wyrzeczeń, wprowadzenia nowych standardów technicznych czy prawnych, skoro nikt nie obiecał, iż jak je się przyjmie, to Ukraina będzie w UE. Przez cztery lata od pomarańczowej rewolucji rządzące ekipy nie były w stanie przeprowadzić większości niezbędnych reform utrwalających zmiany prorynkowe i prodemokratyczne. Powstaje błędne koło: im większy chaos na Ukrainie, tym mniejsze szanse na zaproszenie do UE. A im mniejsze szanse, tym większy chaos. Ukraińskiej klasie politycznej można zarzucić bardzo wiele: uleganie oligarchom, brak szacunku dla prawa, nieumiejętność szukania kompromisu, populizm, ale odpowiedzialność za sytuację na Ukrainie i jej przyszłość spada też i na Zachód. Popełnione zostały ciężkie błędy. Błąd pierwszy: Odmowa perspektywy członkostwa Ukraina jeszcze za czasów prezydenta Kuczmy zabiegała o perspektywę członkostwa w UE. Po pomarańczowej rewolucji wydawało się, że zasłużyła na nagrodzenie jej obietnicą negocjacji o członkostwie, oczywiście po odpowiednim okresie przygotowań i spełnieniu kryteriów kopenhaskich. Nic takiego się nie stało. Przyjęto wprawdzie wspólny trzyletni plan działań, jest polsko-szwedzka inicjatywa Partnerstwa Wschodniego, zwiększono pomoc finansową wspierającą różne programy, wymianę, stypendia, pomoc techniczną, trwają negocjacje nad traktatem stowarzyszeniowym, ale wszystkie te środki są niewspółmierne do skali impulsu, jaki mogłaby otrzymać Ukraina, gdyby otwarto przed nią, tak jak kiedyś przed krajami Europy Centralnej, perspektywę członkostwa. Błąd drugi: Strefa Schengen Jej rozszerzenie na nowych członków UE było dla ich mieszkańców dniem radości, dla Ukraińców dniem żałoby. Ukrainiec ubiegający się o wizę schengeńską musi każdorazowo składać stos dokumentów w konsulacie. Dlaczego Polska nie wydaje Ukraińcom, których decyduje się wpuścić, chociażby narodowych wiz wielokrotnych, zrozumieć nie można, tym bardziej, iż ledwo kilka lat temu żadnych wiz nie wymagaliśmy. W pierwszym roku działania rozszerzonego Schengen uciążliwości z formalnościami i opłatami się powiększyły i choć odsetek odmów jest minimalny, to jednak w sumie liczba Ukraińców przyjeżdżających do Polski spadła o połowę. Zauważmy, iż podróże obywateli ukraińskich do Rosji nie wymagają żadnych wiz. Błąd trzeci: Wojna gazowa W ostatniej wojnie gazowej udało się Rosji przekonać znaczną część opinii europejskiej, że winę za marznące dzieci w Bułgarii ponosi Kijów. Tymczasem Ukraina nie ma żadnych kontraktów z krajami UE, czy to na dostawy, czy na tranzyt gazu. Ma je Gazprom, kurki do gazu znajdują się na terytorium Rosji i tam zostały zakręcone. To Gazprom nie wywiązał się ze swych zobowiązań. Gdyby Unia miała lepsze rozpoznanie i większe zaufanie do tego, co mówią politycy ukraińscy, a nie kremlowscy, i nie stawiała pod pręgierzem Ukrainy na równi z Rosją w gazowej wojnie, to być może Rosja nie wymusiłaby na premier Julii Tymoszenko niezbyt korzystnych dla Ukrainy warunków nowej umowy gazowej. Błąd czwarty: Zawieszenie kredytu przez MFW Ukraina została szczególnie dotknięta kryzysem, gdyż aż 40 proc. jej eksportu stanowił eksport wyrobów hutniczych, który załamał się w drugiej połowie 2008 r. Jednocześnie ceny gazu, idące w dół na całym świecie, dla Ukrainy zostały podniesione w tym roku. Pojawiła się duża luka w prognozach bilansu płatniczego, hrywna gwałtownie zaczęła słabnąć, narażając firmy i 300 tys. indywidualnych mieszkańców, którzy zaciągnęli kredyty hipoteczne w obcych walutach, na niewypłacalność. Szybko dogadano się z MFW w sprawie pożyczki 16,4 mld dol. płatnej w szeregu rat. MFW wypłacił pierwszą ratę na początku listopada, ale wstrzymał wypłatę następnej, bo rząd ukraiński nie wypełnia części zobowiązań. Faktem jest, że rząd Julii Tymoszenko jest niekonsekwentny w tej sprawie. Najpierw podpisał zobowiązanie, dostał pierwszą ratę kredytu, a teraz nie chce wykonać podpisanych zobowiązań. Ich realizacja wymaga bowiem twardych decyzji: wycofania dotacji i wysokich podwyżek cen gazu dla mieszkańców, ograniczenia nadmiernych wypłat socjalnych, w tym np. wypychania ludzi na emerytury najwcześniej w Europie (55 lat kobiety, 60 mężczyźni). W tej sytuacji po brakujące pieniądze rząd zwrócił się do szeregu rządów. Najbardziej przychylnie zareagowała Rosja, podczas gdy zachodnie kraje mówią: rozpatrzymy wasz wniosek, ale pod warunkiem, że będzie to uzupełnienie pożyczki z MFW. Jeśli Rosja pożyczy pieniądze, to raczej nie będzie domagała się racjonalnych taryf energetycznych ani reform socjalnych. Postawi natomiast inne warunki. Błąd piąty dopiero nastąpi Unia i Ukraina w ramach prac nad traktatem stowarzyszeniowym negocjują strefę wolnego handlu. Według zapowiedzi ma to być wolny handel plus, czyli coś więcej niż tradycyjne porozumienia o wolnym handlu. Mimo zachęcającej nazwy nie będzie to jednak wolny handel, jaki jest np. między Ukrainą a Rosją, negocjatorzy ustalili bowiem, że 5 proc. pozycji będzie wyłączonych z wolnego handlu. Chodzi o zablokowanie eksportu rolnego z Ukrainy do UE. Stracą konsumenci w Unii, stracą konsumenci i producenci ukraińscy. Eksperci Banku Światowego i FAO oceniają, że produkcja rolna Ukrainy może być podwojona. Otwarcie europejskiego rynku zbytu ściągnęłoby do ukraińskiego rolnictwa kapitały krajowe i zagraniczne. Rolnictwo ukraińskie i przemysł spożywczy dociągnęłyby do europejskich standardów fitosanitarnych. Wykluczenie rolnictwa ukraińskiego, dawnego spichlerza Europy, z wolnego handlu, zresztą wbrew zaleceniu Parlamentu Europejskiego, jest szkodliwym absurdem. W zbliżających się wyborach prezydenckich i parlamentarnych prozachodnie nastawienie stanie się obciążeniem, a nie atutem. Widać to już dziś. Najbardziej prozachodni polityk Ukrainy prezydent Wiktor Juszczenko ma już tylko 3 proc. poparcia i nie ma żadnych szans na reelekcję. Prozachodnia do niedawna Julia Tymoszenko przestała mówić o wejściu do NATO, nie potępiła Rosji w czasie wojny z Gruzją, prosi Rosję o finansowe wsparcie, przegrała właśnie z kretesem lokalne wybory w Tarnopolu, jednym z mateczników jej partii. Opozycyjna Partia Regionów od dawna jest przeciw NATO, choć kiedyś nie wykluczała takiej opcji, i coraz mniej mówi o integracji z UE, a więcej o niezależności gospodarczej. Za zwrócenie uwagi rosyjskiemu ambasadorowi w Kijowie na niedyplomatyczne komentarze, które publicznie wygłaszał pod adresem przywódców ukraińskich, przedstawiciele Partii Regionów wsparci przez inne siły usunęli ze stanowiska szefa MSZ Wolodymyra Ohryzkę, orędownika wejścia Ukrainy do NATO i UE. Wiemy z historii, jak potworne konsekwencje przyniosła dla samych Chin i całego Dalekiego Wschodu porażka prozachodnich sił. Jakie konsekwencje przyniesie odwrócenie się Ukrainy od Europy Zachodniej i wejście pod parasol rosyjski? Gospodarczy chaos pogłębi się. Zdobycze pomarańczowej rewolucji - wolność słowa i pluralizm polityczny - mogą być z czasem zagrożone. Prozachodni demokraci w Rosji zepchnięci zostali na margines. Oby podobny los nie spotkał liberałów ukraińskich. Co robić, aby ten czarny scenariusz się nie spełnił? 1. W traktacie stowarzyszeniowym zawrzeć w preambule zapowiedź przyszłego członkostwa Ukrainy w UE. 2. Ustalić termin zniesienia wiz dla Ukraińców, a do tego czasu praktykować wydawanie wielokrotnych, i z maksymalnym czasem wykorzystania, wiz narodowych wszystkim, którzy nie naruszyli dotychczas polskich przepisów wizowych i zatrudnieniowych, bez konieczności udowadniania, na co im ta wiza potrzebna. 3. Zachęcić Komisję Europejską do wydania instrukcji negocjatorom, aby zaproponowali pełne otwarcie rynku unijnego na towary ukraińskie, w tym rolnicze. Jeszcze przez wiele lat bariery techniczne i standardy będą chronić rynek unijny przed znaczącym importem rolniczym z Ukrainy, ale zachęta do inwestycji w rolnictwo i przetwórstwo na Ukrainie będzie potężna. 4. Zachować warunki kontynuacji kredytowania przez MWF, ale odroczyć wdrożenie niektórych z nich na czas po wyborach, a na razie wspierać finanse Ukrainy. W międzyczasie starannie przygotować urealnienie taryf energetycznych, co wymaga zarówno określenia zasad osłony dla najbiedniejszych na okres przejściowy, jak i programu wyposażenia mieszkań w liczniki oraz możliwość regulacji zużycia energii cieplnej, bo większość mieszkań nie ma dziś takiej możliwości. 5. Reforma emerytalna, w tym podniesienie wieku emerytalnego - absolutnie niezbędne - też wymagają pilnego i dobrego przygotowania. Zadłużenie państwa ukraińskiego nie jest duże i przeznaczenie kilku miesięcy na dobre przygotowanie reform nie grozi niewypłacalnością w przyszłości. Natomiast zawieszenie programu IMF skutkuje już dziś utratą dopływu innych środków, w tym prywatnych inwestycji, co będzie miało gorsze skutki dla sprawy wypłacalności państwa, ukraińskich banków i przedsiębiorstw czy zadłużonej w dewizach ludności, niż przesunięcie o kilka miesięcy reformy taryf energetycznych i systemu emerytalnego. Marcin Święcicki b. minister w rządzie Tadeusza Mazowieckiego, b. prezydent Warszawy, członek Rady Krajowej Partii Demokratycznej

Źródło: własne

Komentarze (0)

Dodaj swój komentarz