O Braniewskim szpitalu raz jeszcze

Historyczne dumania. Wśród wielu przyjaciół psy zająca zjadły – ta sytuacja, wypisz wymaluj, pasuje do ostatnich losów braniewskiego szpitala. Wszak wszyscy chcieli jego dobra. I lekarze, i

Historyczne dumania. Wśród wielu przyjaciół psy zająca zjadły – ta sytuacja, wypisz wymaluj, pasuje do ostatnich losów braniewskiego szpitala. Wszak wszyscy chcieli jego dobra. I lekarze, i pielęgniarki i pan burmistrz i pan starosta, a nawet pacjenci. Szpital zaś pogrążał się w długach, aż w końcu padł. To znaczy na razie Rada Powiatu podjęła decyzje o likwidacji dwóch z czterech oddziałów. Oczywiście najważniejsza jest tu przyszłość. Braniewianie woleliby leczyć się na miejscu niźli być wożeni do Elbląga czy Lidzbarka Warmińskiego. Warto jednak skupić się chociaż trochę na przeszłości. Historia kłopotów braniewskiego szpitala może być bowiem ciekawą analizą mieszania się polityków (choćby i lokalnych, powiatowych) do opieki zdrowotnej. Szpital wszak swoje kłopoty miał już wcześniej, jeszcze w latach dziewięćdziesiątych. Sprawy te jednak nie za bardzo obchodziły miejscowych działaczy. Wtedy była to bowiem jednostka państwowa, w której nasi samorządowcy za bardzo wykazać się nie mogli. Sytuacja zmieniła się w roku 1999 gdy szpital stał się częścią majątku nowej jednostki samorządowej – powiatu braniewskiego. Od razu było widać, że mogą być z tym kłopoty. Już wtedy ówczesny starosta Tadeusz Bejnarowicz wykazywał, że finansowanie państwowe jest nie wystarczające, a powiat nie ma innych możliwości dofinansowania placówki. Wtedy to zajął się tą kwestią ówczesny przewodniczący Rady Powiatu, a zarazem chirurg pracujący w tymże szpitalu , Maciej Mysiakowski. Opracował on analizę zmian strukturalnych, koniecznych do dalszego funkcjonowania placówki. Najważniejszym punktem planu, było stworzenie spółki prawa handlowego, która przejęłaby szpital. Jedynym udziałowcem tejże spółki miał być Powiat Braniewski. Dokument został przedstawiony Radzie Powiatu do zatwierdzenia. Wnioskodawca jednocześnie sugerował, iż należy się spieszyć ze zmianami, bo co prawda dług nie był wtedy jeszcze wielki (około 3-4 miliony złotych), ale rychło mógł rosnąć. Główna zaś korzyścią z powstania spółki miało być po pierwsze pozbycie się długów (miał je już bezpośrednio spłacać powiat), a pod drugie przedstawiono tam także plan dalszej pracy już oddłużonego szpitala. Plan ten zawierał różnorakie zabezpieczenia przed powtórnym narastaniem długu. Radni nie podzielili jednak propozycji Macieja Mysiakowskiego. Projekt zmian upadł wtedy jednym głosem. Dla przypomnienia warto tu przedstawić kilka osób, które ówcześnie (w roku 2001) sprzeciwiły się jakimkolwiek zmianom. Byli to między innymi: Włodzimierz Kunc, Leszek Dziąg (aktualny starosta braniewski), Tadeusz Janowiak (wtedy jak i teraz członek Zarządu Powiatu), Anetta Słomczyńska - Kądziołka, Jan Bobek (wtedy radny powiatowy, obecnie radny samorządu wojewódzkiego), Stanisław Popiel (wtedy radny powiatowy, a także wójt gminy Lelkowo), Henryk Mroziński (aktualnie burmistrz Braniewa). Radni wybrali więc wtedy inną wizję, że jakoś to będzie, bo przecież ktoś na górze nie może dopuścić do upadku szpitala. Rychło, bo już w roku 2002 starostą został Włodzimierz Kunc. Dyrektorem szpitala został zaś Krzysztof Kądziołka. Oj wtedy w szpitalu się działo. Podwyżki, remonty, zakupy. Sukces pełną gębą. Nikt jednak wtedy jakoś nie zauważał, że sukces ten ma swoja krótkie nóżki – wytrzymałość wierzycieli. Przypominali wtedy o tym co najwyżej radni antykuncowej opozycji: Tadeusz Bejnarowicz, Karol Wojciechowski czy Zbigniew Wiernasz. Rządzący zakrzykiwali ich jednak gromko. Wśród tych zakrzykujących (prócz samego Kunca) był choćby obecny szermierz walki w obronie szpitala, radny Andrzej Smyk. Był też przeciwny tezom Bejnarowicza obecny starosta, a wtedy wicestarosta, Leszek Dziąg. A dług narastał. Teraz to już sporo ponad dwadzieścia milionów. I jakoś mityczna góra wcale nie miała ochoty się zająć kłopotami braniewskiego szpitala. No i mamy, to co mamy. A Henryk Mroziński, burmistrz Braniewa przedstawił swoją wizję ratowania szpitala. Główną osią tej propozycji był okrzyk: „ma być dobrze”. Tylko to, panie burmistrzu, nawet my, szaraczkowie, wiemy… Krzysztof Szczepanik

Źródło: własne

Komentarze (0)

Dodaj swój komentarz