Wszyscy piękni, czterdziestoletni...Elegancko ubrani Polonusi i tlenione blondyny w czarnych skórach w beemwuchach. Całe media, tzn. 3 dzienniki, 3 tygodniki, 1 telewizja NDTV i jedno radio, którego nie można złapać w żadnej sieci...zgodnie twierdzą hurrraaa! I dobrze, tylko jest i druga strona medalu, o której nie chcą mówić społecznościowe publikatory, by się nie narazić czytelnikom, sponsorom i reklamodawcom. Tak wypada.
A wróbelki ćwierkają na mieście...I to głośno! Na wielu wernisażach, oprócz plotkowania o artystach, jakie to szmiry powystawiali, mówi się też i o tym co było poza kulisami i światłami ramp. A najgłośniej po koncercie Budki Suflera, który odbył się z okazji Święta Niepodległości. Koncert zorganizowany z rozmachem w pięknym i pojemnym Roseland Ballroom na Manhattanie. Bilety dla plebsu po 60 dol., a dla vipów i 130. Prawie pełna sala luda, a na koncert trzeba było czekać godzinami. Rita Cosby, której ciekawą historię rodziny możnaby zaprezentować chociażby w Instytucie Piłsudskiego w Nowym Jorku oraz Tomaczek Bednarek, który -wypisz wymaluj -lepiej by było, gdyby wystąpił w Polka Festival. Ale najbardziej bulwersujące było to, że koncert zaczął się od...hymnu izraelskiego, który w mozolnym trudzie wykonał konik na biegunach z wyganianymi z Polski Żydami w tle...Osa nie jest ani antysemitką, ani apologetką polonizmu, ale pojąć nie może co ma piernik do wiatraka? Co ma święto odzyskania niepodległości Polski do hymnu izraelskiego? Oto treść hymnu Izraela, którą na zdrowy rozum w powiązaniu z polską historią chyba pojąć trudno.
"Nadzieja nasza"
(tłum. ks. dr Bernard Wodecki)
Jak długo w sercu tętni krew,
Dusza żydowska życiem drga,
I w stronę Wschodu, hen, się rwie,
Wzrok do Syjonu biegnie bram.
Tak ufność w nas nie zaginie,
Nadzieja dwóch tysiącleci,
Wolnym lud będzie w własnej krainie,
W Syjońskiej ziemi, w Jerozolimie.
*Tekst poematu napisał w 1878 świecki Żyd Naftali Herc Imber, pochodzący z rodziny chasydów ze Złoczowa w Galicji.
Polonusi, zarówno cepry, jak i górale, ni jak pojąć nie mogą postawę naszej pani Konsul Generalnej, zwanej English Speaking Lady. Ma ona bowiem w zwyczaju, widząc przed sobą choćby 12 osób słowiańskiego, czytaj: polskiego pochodzenia, ma zwyczaj mówić po angielsku. I choć Polonia głosem wołającym gromko jak dusza na pustyni krzyczy: "Speak Polish !", ona nadal wierna jest swojemu przekonaniu, że do rodaków mówić musi językiem Jankesów. Kompleks językowy jakowyś ani chybi ma...
Urządzili w Fundacji Kościuszkowskiej doroczny bal z okazji imienin Tadeusza. Piękne blondyny w białych sukniach (tradycja !) i panowie w wyjątkowo niewymiętych białych koszulach. Miało być klawo. Tymczasem nagrodzony laurem laureat był w tym roku kilkakrotnym zdobywcą polonijnych trofeów nie wiadomo za co. Chyba za to, że jest byłym wicekonsulem. Pobierał pieniądze podatników za spełnianie funkcji. Ani chybi do spraw rozpracowywania Polonii.
Polonijny bohemianin o uroku wampira czytał swojej chorej wyobraźni wiersze. Lud się śmiał, nie wiadomo czy z tragedii zawartej w jego egzystencji, czy z komizmu sytuacji. Mało tego. Wynajęty na tę okazję didżej nie chciał zaimprowizować dyskoteki, bo twierdził, że mu za to nie płacą. Co więc tam robił i po co się zjawił? Na imprezę przybyła ponad setka kwiatu polonijnego i jego pokłosie, a tu tymczasem przygotowano jadło dla piętnastu osób. Jak szlachta ruszyła do stołu, nieomal polała się krew, pierwszy w wyścigu był niejaki Grzegorz. Nie ten z Sanoka... Do krwawego tatarzyna tłum dorwał się tak, że sam ataman byłby dumny ze swojej ordy. Ciało do ciała, a tu ani dzwonka śledzia...Nawet czipsów nie chwatiło...
Polonijna Osa
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz