Poeci zrzeszeni w Nowej Awangardzie Wileńskiej spotkali się z Dariuszem Lisem, pisarzem i poetą z Braniewa

W grudnia w Wilnie doszło do spotkania braniewskiego poety i literata, Dariusza Lisa (notka biograficzna pod tekstem) z tworzącymi Nową Awangardę Wileńską młodymi polskimi poetami.

Nowa Awangarda Wileńska to grupa założona w maju 2011 roku. Zrzesza twórczą i aktywną kulturalnie młodzież. Składa się w większości z osób piszących wiersze, jednak część z nich zajmuje się także opracowaniem graficznym, pomaga przy organizacji i prowadzeniu przeróżnych imprez. NAW nie proponuje  żadneg konkretnego stylu poetyckiego, gdyż każdy poeta prezentuje sobą coś innego. Awangarda to nie tylko poeci, istnieje też współpracujące z nią koło przyjaciół. Jest to między innymi młodzież uzdolniona muzycznie, wykonawcy piosenek, występujący na koncertach organizowanych przez Awangardę.

Celem Nowej Awangardy Wileńskiej jest ożywienie zainteresowania poezją na Wileńszczyźnie – powiedział Dariusz Kaplewski, jeden z młodych twórców. - Staramy się pokazać, że poezja może być atrakcyjna w obecnej dobie kultury masowej, komputerów oraz Internetu.

NAW przeprowadziła już szereg udanych imprez. Są to wieczorki literackie, spotkania z gośćmi zagranicznymi, koncerty, warsztaty oraz wiele innych. Jednym z ostatnich spotkań był właśnie wieczór poezji z Dariuszem Lisem. Uczestniczyli w nim Marzena Mackojć (ma już w swoim dorobku trzy tomiki wierszy, pisze w trzech językach), bracia, a nawet bliźniacy, Dariusz i Jarosław Kaplewscy, a także Daniel Krajczyński

Wszyscy zaprezentowali próbki swojej poezji, a Dariusz Lis, dodatkowo, swoją ostatnią książkę „No i mam za swoje”, a także teksty piosenek.

- To spotkanie dało mi wiele satysfakcji – powiedział Dariusz Lis. – Cieszy, że w Wilnie i na Wileńszczyźnie ciągle tworzą polscy poeci, a jeśli dodać, że są to poeci naprawdę utalentowani, radość z możliwości poznania ich, a potem dalszej współpracy staje się jeszcze większa. Jesteśmy wstępnie umówieni na spotkanie w Braniewie. Chcę, aby zdarzyła się okazja wiosną do spotkania u nas młodych polskich poetów z Litwy i z Polski. Termin spotkania nie jest jeszcze ustalony, bowiem większość z młodych twórców to studenci i trudno jest im snuć dalekosiężne plany.

 

Nową Awangardę Wileńską tworzą:

 Daniel Krajczyński

 

 Urodził się 25 marca 1989-go roku w Trokach. Ukończył studia licencjackie na Uniwersytecie Technicznym im. Giedymina w Wilnie, gdzie studiował zarządzanie. Po ukończeniu studiów licencjackich podjął studia magisterskie na fakultecie nauk podstawowych, kierunek: inżynieria informatyczna. Już od dzieciństwa lubił bawić się słowem, więc nie pamięta, kiedy powstał jego pierwszy "wiersz". Jego pierwsze próbki kończyły najczęściej  w szufladach i nikt nie miał okazji ich poznać, aż któregoś razu  spróbował swoich sił w konkursie poetyckim. Udział konkursie nie tylko zakończył się sukcesem, ale zaowocował też spotkaniem innych młodych twórców, z którymi później założyli "Nową Awangardę Wileńską". Poniżej próbki poezji Daniela.

xxx

Chodzę szlakiem skalistym
Myśli głęboko w obłokach
Jak ja nienawidzę
Z chmur jasnych grzmotu!...
Depczę ostatnie liście
Wiersza się ścielą wersy
Ale… jeszcze nie dzisiaj
Wyśle je Tobie w kopercie.

 

Dzisiaj nie wyślę, nie powiem.
I cały świat nie usłyszy.
Ty nie otworzysz powiek—

Moich słów nie przeczytasz.

 

A jakie to będą słowa?
Złożone z słonecznych promieni?
Z lekkim powiewem wiatru

Później lub wczesnej jesieni?
Z mgłą, która nad rankiem

Rosę z naszych rąk zbiera?
Z herbatą z suszonych kwiatków?
Z plonami rajskiego drzewa?...

 

Siedzisz gdzieś przy kominie,
Zauroczona ciszą.

W dłoni czerwone wino
Moje słowa Ci pisze.
Wonią ci pieśń opowiada,
Smakiem swym kusi, uwodzi.
Kielich — to małe zwierciadło,
Z uczuć miłosnych powodzią.

Kielich smutku

 

W twym ciele pełny kielich smutku —

Wypiję go do dna.

Zostawię pustym go... do jutra,

Lecz go napełni jedna łza...

I ona go napełni jeszcze większym smutkiem.

...

 

Czym droga moja się obraca,

Czy ścieżką tą wiodącą w dół?

Kto mi odpowie, czemu wracam

Do tych pachnących wiosną pól?

 

Ta-ta-ta-ta... muzyka we mnie

Szalony serca czuję rytm

I biegnę, biegnę, biegnę, biegnę!

Lecz obraz twój z pamięci znikł.

 

Ach, jakim kwiatem będziesz dzisiaj?
I spieszę się by sprawdzić to!

Lotosem? Różą dziką? ...
Kamienną różą - piasków grą?...

                       

Dlaczego ty się nie odzywasz?!

I jak nazywa się ta gra?
Jak się dowiem kto w niej wygra,

Bo tylko Ty prawidła znasz?

 

Hej! Odezwij się! Ja błagam!
Już we śnie nie zobaczę Cię...
Dlaczego wtedy słowa składam,

By ładny z tego wyszedł wiersz?...

 

 

A może lepiej niech zostanie
Ten kielich smutku w ciele twym...

Niech lepiej krew wytryśnie z rany,

Niż się rozbije serce w pył.

 

Oczy w ciemność zapatrzone

 

Zamknięte powieki.

To co będzie z nami

Zapisane przed wieki.

Gdyby ja to pisał —

Nic bym nie zmieniał

Ale wtedy bym wiedział,

Że nic się nie zmieni.

 

być wśród ludzi

często komuś

uśmiech darować

łapiąc spojrzenia

zmartwionych

bez ustanku

spieszących się

na przystanki

stanę przy niej

ona przy mnie

twarz w twarz

oczy w oczy

dłoń nie w dłoni

moje w kieszeniach

zimno cholernie

za morzem morze

ocean w oceanie

topi się

raz ona w nim

raz on w niej

mają dobrze

cholernie

dobrze

my na przystanku

twój

autobus

jadę razem?

na imię?

nikt mnie

nie woła

ostatnio

 

morze w morzu

ocean nad oceanem

niebo gwiaździste

pod gwiaździstym

niebem

meteoryt rozbił się

o atmosferę

kula ziemska robi obrót

przystanki

są puste...

zaczekam...

na ciebie.

 

***

Wiersze? Nie piszę, bo nie chcę.
Nie umiem.
Słowa,
Jak czarno białe klawisze
Wiązać w ciąg potocznej muzyki własnych uczuć.
Na siebie szatę metafor i smutku narzucić
I wierzyć, że ktoś mnie zrozumie.

Wiersze...

Nie piszę, bo nie chcę.

Jest trudno
Prowadzić nieme

Publiczne debaty,
Natchnienie czerpać z zielonej herbaty,
Najwięcej, zaś, z drugiego jej zaparzenia,

Pierwsze zwykle się wylewa,
I wierzyć,  że ktoś tym się wzruszy.

 

Jednak czasami piszę wiersze…
Po prostu muszę.

 

****

Zabierz, proszę

Zabierz mnie.

Włóż do torebki

Możliwe Ci się przydam.

Jak rękawiczka

Zagrzeję dłoń

I dotknę ust jak szminka.

 

Włóż do torebki,

Zabierz mnie…

Przyjmuj mnie od bólu.

Jak chustką mną ocieraj łzy

I jak do szala się przytulaj.

 

Włóż do torebki,

Zabierz mnie…

Zapisz we mnie troski,

Gdy znudzisz się, jak przyjdzie dzień —

Na biurko swoje postaw.

 

Raz do tygodnia

Ścieraj kurz,

I co się dzieje opowiadaj…

Jak gdzieś odejdziesz

Weź mnie znów…

Nie chowaj do szuflady!

 

Zabierz proszę,

Zabierz mnie.

Włóż do torebki

Możliwe Ci się przydam.

Jak rękawiczka

Zagrzeję dłoń

I dotknę ust jak szminka.

 

Zabierz proszę,

Zabierz mnie.

 

2013-11-25, Wilno

 

Elżbieta Czerniawska

 

Studentka pierwszego roku filologii polskiej na Uniwersytecie Gdańskim. Pochodzi z Wilna, gdzie ukończyła Gimnazjum im. Jana Pawła II. Należy do koła młodych poetów Nowa Awangarda Wileńska działającego przy Republikańskim Stowarzyszeniu Literatów Polskich. Jej wiersze były publikowane w takich czasopismach jak Poezja Dzisiaj, Znad Wilii. W wolnym czasie interesuje się literaturą i gotowaniem.

 

Śniadanie

 

Masz większą wartość odżywczą niż ja.

Karmisz mnie sobą łyżeczką.

Na niej węglowodany

(inaczej miłość),

Białka

(lub namiętność),

Tłuszcze

(znane jako szczęście).

Nie zabieraj talerza!

Nigdy.

Jeszcze jestem głodna Ciebie.

 

 

Maski

 

W czerwonej jestem pożądana,

W tej kwiecistej – kwitnę,

W długiej jestem boginią.

Tą, co się rozpina ubieram

Do czerwonej szminki,

Gdy idę na polowanie.

W tej dżinsowej idzie zdyscyplinowana

Dziewczynka z pensjonatu.

W tej złocistej odbieram nagrody,

W pomarańczowej – zawsze uśmiechnięta.

Tą koloru ciała, którą dałeś mi,

Zakładam tylko przy tobie...

I wtedy staję... przed tobą... naga.

 

 

Moje

 

Mam wszystko ułożone:

W komodzie marzenia

Z jedwabiu i satyny,

W szafie wspomnienia

Na wieszakach powieszone.

I życie, i serce ułożyłam sobie

Jak układankę z dzieciństwa,

Z tysiąca drobnych części.

Żadnej nie zgubiłam... na szczęście.

Nikt tego nie dotknie,

Nikomu nic nie pożyczę.

Sama kurz z tego zetrę,

Sama rozrzucę po kątach.

Ale na razie... niech zostanie

Wszystko ułożone, niewinne, czyste...

 

 

Marzena Mackojć

 

Studentka czwartego roku Wydziału Fizyki na Uniwersytecie Wileńskim.Jej wiersze były tłumaczone na język bułgarski, rosyjski, angielski, białoruski i litewski.

Wiersze publikowane w piśmie „Poezja Dzisiaj“, „Nad Odrą“, antologia „Piękni Ludzie“ (Polska);  „Писатель и мир“ (Łotwa); „Молодое перо“, „Знаки“ (Bułgaria); „Поющие Письмена“ (Rosja).

W 2011 r. wydała pierwszy tomik wierszy „Pytasz, kim jestem...- Klausi, kas aš...“, 2012 r. wydany drugi tomik wierszy „Kobiety i czekolada – Moterys ir šokoladas - Женщины и шоколад“. W 2013 r. w Warszawie wydane „Iluzje-Iliuzijos-Illusions-Илюзии“, w Sofii  kolejny tomik wierszy  „Dziwne-Странно”.

 

Siostro Nocy

 

dedykowany siostrze Agnieszce

 

Siostro Nocy,

przyjdź, porozmawiaj ze mną.

Opowiedz jak ciemność pochłania ból

i z tego powstaje noc.

 

Przyjdź i zaśpiewaj mi o tym

jak muzyka

nutami opasuje twe ciało

i wyrywa z niego duszę na spacer,

aby błądziła...

 

Przyjdź, pomilczmy razem

i na nowo się obudźmy...

ciepłym wiatrem oznajmij swoje przyjście...

jam wiele ci dłużna...

pozostali niech rozmawiają z tobą we śnie...

Przyjdź...

ja żyję Tobą.

Siostro...

 

 

Kobiety i czekolada

 

Dlaczego kobiety tak lubią czekoladę?

Pieszczą ten smak tak ostrożnie.

Nawet widząc ją w ustach innej kobiety

nie czują się zdradzone.

Zawsze jest jej pod dostatkiem

topi się...

wrze...

 

Dlaczego kobiety nie lubią czekolady?

Bo ten smak pieści,

pozostawia ślad,

obiecuje

i ciągle zdradza...

topi się..

wrze...

 

Azteccy mężowie wymyślili tę gorzką wodę,

aby nas wabić...

 

A może

wszystko jest o wiele prostsze:

usta kobiety stale zamieszkuje smak kwaśnego

jabłka.

 

Obrazek

 

Nowy dzień. Plaża ludzi

widnieje przez moje okno,

               obrazek trafnie dopasowanych do siebie puzzli.

               Siedzę na parapecie

na pograniczu

mojej strefy komfortu i waham się

czy mam zanurzyć się w tym obrazku.

 

Boję się, że w nim zostanę.

Chociaż kto wie.

 

Anioł moich myśli

 

 

Poprosiłam anioła myśli,

aby pokazał, co mnie czeka...

Przymrużyłam oczy i podałam mu dłoń...

podglądałam ukrycie...

on to ujrzał,

więc zamiast podróży w zaświaty

przypomniał mi krótki epos:

 

Czarne pióra, wicher i zamęt.

nieba krzyk.

wielki lament...

 

kilka kroków,

rajska skocznia,

tam zakazana

stara

sumeryjska

wyrocznia.

 

W epicentrum

miasta

Unug

tajemnica nieśmiertelności.

Ty idziesz śladami Gilgamesza.

 

Taką bajkę na dobranoc czytał mi mój dziadek.

 

 

 

Dariusz Kaplewski

 

Urodził się w 1992 roku w Wilnie. Ukończył  Gimnazjum im. Jana Pawła II w Wilnie. Obecnie studiuje Inżynierię samochodową na Wileńskim Uniwersytecie Technicznym im. Giedymina.

Swoje wiersze publikował na łamach „Kuriera Wileńskiego”, „Tygodnika Wileńszczyzny”, ”Znad Wilii” oraz w miesięczniku „Nad Odrą” (Polska). Jego wiersze znalazły się też w antologii poezji  „Spotkania”, jednoczącej poetów trzech narodowości: polskiej, białoruskiej i litewskiej.

Jest jednym z założycieli stowarzyszenia młodych poetów „Awangarda Wileńska”.

W wolnym czasie pisze wiersze, interesuje się historią, fizyką, techniką, sportem.

 

Akwarele

malowałem wodą ze strumyka

uśmiechami kwitnące drzewa

radosne okrzyki wiatru

dwoje zakochanych mających

swoje nieba swoje słońca

prysnęło

 

malowałem na piasku promieniami

owinięte w ciszę

zmarszczki na twarzy pustyni

garście nikomu niepotrzebnych klejnotów

i słów

zagasło

 

malowałem akwarelą

zmurszałe pnie stuletnich dębów

szepty zamyślonych gwiazd

rozlane serca

i pnącą się wciąż w górę tęsknotę

zostało

 

Jesień i drzewo

zobacz

to chyba ostatni

liść

i chwila

ostatnia

zatrzepotał na wietrze

fiknął koziołka

upadł

ostatni liść z drzewa

taki zwykły

szary brudnożółty

raczej brudny niż żółty

nie duży nie mały

 

szkoda że nie kolorowy

 

Złudzenie

 

Spod Twoich powiek płynął deszcz.

Tulona przez wiatr, objęta przez mgłę..

Widziałaś we śnie

mnie?

 

W Twoim oddechu padał śnieg.

A słowik wciąż milczał, że..

Klatka pusta i ... nic się nie zmieni.

W oddali grzmiało głuche dudnienie

Nareszcie wolnego szczęścia.

 

 

Przebiśniegi

 

Uczucie to przebiśnieg z pól,

Co mija śniegów gromady,

Wciąż kwitnie w locie, więc pozwól

Nie kwiat, a słów wieniec składam.

 

Każdy półton Twego głosu

Mistrzowskich jest symfonij wart.

Każdy uśmiech Twój zaniosę

Do poem

Źródło: Własne

Galeria

Komentarze (0)

Dodaj swój komentarz