TRENDOMIERZ (45)/ CZAS POGARDY DLA ZWŁOK

Jeszcze nie ucichły echa expose premiera Donalda, a już sensacja goni za sensacją. Kilka zaledwie głosów w Sejmie przeważyło decyzję o nieodwołaniu obecnego rządu, co jest dowodem na jego słabość. Z kolei podkreśliło siłę koalicyjnego, czy wręcz kolesiowatego układu, któremu nie zagroziła nawet afera Amber Gold. Donald Tusk jest złym premierem, ale za to dobrym politykiem. Od red. : Opinie zawarte w tekście są tylko i wyłącznie punktem widzenia autorki.


 

Bodajże Winston Churchill powiedział, że polityk co innego myśli, co innego mówi, a jeszcze co innego robi. Premier Tusk przynajmniej w myśl tej maksymy sprawdza się rewelacyjnie. Wszystkie niemal partie, te koalicyjne i opozycyjne, źle oceniły plany premiera na najbliższe lata, co nie przełożyło się na efekt głosowania za utrzymaniem składu dotychczasowego rządu. Okazało się, że Donald Tusk i jego Partia Obietnic nie mają wizji uzdrowienia kraju i to w sytuacji kryzysowej. Odrzucono dość sensowny projekt budżetu zaproponowany przez PiS, który zakładał m.in. opodatkowanie banków i hipermarketów, zmniejszenie składki emerytalnej dla przedsiębiorców, co wpłynęłoby na stan bezrobocia, czy zwolnienie z podatku dochodowego najuboższych emerytów oraz ograniczenie wydatków na administrację. Minister skarbu zwany Vincentem bardzo dużo pracy włożył w wyliczenia, że to wszystko się nie opłaci.

 

TEMATY ZASTĘPCZE

 

Żeby szybciej uciszyć dyskusję wokół braku logicznych ekonomicznych rozwiązań, sięgnięto znów do tematów zastępczych, czyli prawa do rozszerzonych zasad dokonywania aborcji oraz finansowania z budżetu państwa zabiegów in vitro. To kolejny dowód na to, że rząd nie szuka możliwości w sferach, które mogłyby pomnożyć majątek narodowy, a sięga do kieszeni najuboższych. Sprawa in vitro jasno pokazuje, że chodzi o oszczędzenie portfela bogatych w formie finansowania zabiegów ze skarbu państwa. Tak się dziwnie składa- co obrazują statystyki- że problem bezpłodności dotyka akurat nie biedotę, tylko posiadaczy willowych posesji, których stać na opłacenie rozwiązania problemu bezpłodności we własnym zakresie.

 

SPASITIELI ZE SMOLEŃSKA

 

Gdyby głosowanie nad expose premiera odbyło się parę dni później, sytuacja wyglądałaby trochę inaczej. Kordon ochronny zostałby złamany również aferą z przeciekami w internecie w mediach rosyjskich, które pokazały (nie oceniając etyczno-moralnej strony wydarzenia) stosunek Rosjan do słabości i uniżoności rządu polskiego w sprawie katastrofy posmoleńskiej. Reakcja Ministerstwa Spraw Zagranicznych na informacje z internetu była kuriozalna. Zażądano ukarania sprawców przecieków, czyli jak w przypadku naszego Roberta Frycza za utworzenie strony internetowej Antykomor.pl, a nie wykorzystano tych przecieków jako materiałów dowodowych w procesie śledczym dotyczącym badania przyczyn katastrofy. Jeśli ktoś z czytelników widział zdjęcia zamieszczone chociażby w "Komsomolskiej Prawdzie", powinien zwrócić uwagę na podpis pod materiałem :"Spasitieli otprawljajut Kaczinskogo w Moskwu". Dla mniej obeznanych w języku rosyjskim wyjaśniam, że "spasitieli" znaczy wybawcy, ratownicy...

 

Teraz, kiedy dzięki "Rzeczpospolitej" mamy doniesienia, że w wraku tupolewa i na ubraniach zmarłych w katastrofie znaleziono ślady nitrogliceryny i trotylu, redakcja zmuszona została do zmiany artykułu, choć całkowicie się z niego nie wycofała. Prokurator generalny złożył osobiście wizytę w redakcji, co jest dowodem na to, że nadal źle jest z wolnością słowa w Tuskolandzie. Dziwić może natomiast fenomen tygodnika "Gazeta Polska", który o wybuchu na pokładzie tupolewa pisze już od dwóch lat, a redakcji nie zamknięto. Czy komisja śledcza nie wyciąga wniosków z dobrze udokumentowanych w tym tygodniku artykułów? Jakaś dziwna cisza panuje nad wynikami Sejmowej Komisji ds. Badania Przyczyn Katastrofy i raportu Antoniego Macierewicza.

 

W ostatnim programie Moniki Olejnik "Kropka nad i" Jarosław Gowin powtarza androny, że zrzucenie winy na Rosjan wywoła z nią wojnę. Dlaczego w takim razie rząd polski nie powołał i nie chce dopuścić do sprawy komisji międzynarodowych, bo wiemy przecież, że komisja MAK takową nie była? To nie jest średniowiecze, panie Gowin. Jeśli byłyby orzeczenia w wyniku badań wydane przez gremium międzynarodowe, Rosja nie mogłaby rzucić się z czołgami na Polskę.

 

ROSJA MATACZY W KAŻDEJ SPRAWIE

 

Sąd w Moskwie odrzucił niedawno wniosek organizacji Memoriał o zrehabilitowanie 14 Polaków, którzy padli ofiarą tzw. obławy augustowskiej w lipcu 1945 r. W czasie obławy NKWD uprowadziło i zamordowało co najmniej 592 Polaków. Chodziło o pacyfikację regionu, w którym aktywne było podziemie niepodległościowe. Rosja, ku rozpaczy ofiar, konsekwentnie odmawia ujawnienia miejsca, w którym sowieccy oprawcy pochowali zgładzonych Polaków. Tak wygląda "normalizacja stosunków z naszym wschodnim partnerem", czym często lubi chlubić się prezydent Komorowski.

 

Kolejnym kamykiem do ogródka rządu powinny być afery z zamianą ciał w trumnach smoleńskich. Skandal z podmianą zwłok smoleńskich ofiar więcej mówi nam o naszej rzeczywistości niż poprzednie relacje na temat 10 kwietnia 2010 r. czy afera Amber Gold. Co jakiś czas dowiadujemy się, że ekshumacje kolejnych zmarłych potwierdziły wcześniejsze przypuszczenia. Ostatnio po raz drugi pochowano prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego. Co przyniosą następne ekshumacje? Co czują rodziny, które się jeszcze na ekshumacje nie zdecydowały? Do jakich smutnych politycznych refleksji możemy dojść obchodząc właśnie Zaduszki i Wszystkich Świętych?

 

EPOKA MORALNEGO ZDZICZENIA

 

Ludzie dociekający prawdy o 10 kwietnia zostali zalani falą obrzydliwych intryg politycznych, posądzeniami o "grę zwłokami", "taniec na trumnach", "politykę cmentarną". W kampanii tej biorą udział nie tylko politycy, ale także dziennikarscy celebryci i czołowe media. Mogliśmy w nich przeczytać, że właściwie nie ma znaczenia, kto w jakim grobie leży i że to rodziny zachowują się niegodnie. Stefan Niesiołowski i Janusz Palikot domagali się, aby obrzucane przez nich obelgami rodziny ofiar zapłaciły za ekshumację z funduszy własnych.

 

Pierwsze miejsce w agresji wobec ofiar smoleńskich zdobył jednak kto? A jakżeby inaczej- nasz pokojowy noblista, Lech Wałęsa. Oświadczył oficjalnie, że powinny one zostać pochowane w zbiorowej mogile i byłoby po problemie. Nic nowego, panie prezydencie! Mieliśmy już kilka razy w historii narodu zbiorowe mogiły, nawet w Smoleńsku i Katyniu właśnie. Mamy więc ciągle tę samą strategię, która polega na zrzucaniu odpowiedzialności na ofiary i atakowaniu tych, którzy informują o nieprawidłowościach i skandalach.

 

Cześć dla zmarłych to uniwersalna zasada ludzkiej kultury we wszelkich jej objawach. Pierwsze obiekty cywilizacji to grobowce. W kulturze polskiej jedne z pierwszych tekstów dotyczą właśnie tych spraw. W "Iliadzie" Achilles w szale gniewu pastwi się nad zwłokami swojego wroga Hektora. Dopiero ojciec zabitego uzmysławia mu, jak niewłaściwe to zachowanie. Podobnie było z mitem Antygony u Sofoklesa. Za zdradę miasta-ojczyzny ciało Polinejkesa miało zostać niepochowane, dopóki Antygona nie zaprotestowała uznając, że odmowa pogrzebania jego zwłok przekracza granice dopuszczalne ludzkiemu postepowaniu. Każdy człowiek ma prawo, aby jego doczesne szczątki zostały uhonorowane przez najbliższych, którzy pogrzebią je w miejscu uznanym za właściwe. Kwestionowanie tego prawa w odniesieniu do rodzin ofiar smoleńskich to objaw zdziczenia. Tym samym jest potępianie ich za żądanie ekshumacji ciał i pochowanie we właściwym miejscu.

 

"Stwierdzenia Wałęsy, że szczątki ofiar należało wrzucić do wspólnego grobu, odsyła do eksplozji barbarzyństwa, jakiego byliśmy świadkami w XX wieku, do zachowań komunistów, czy nazistów. - napisał publicysta Bronisław Wildstein w tygodniku "Uważam Rze".- To oni w imię w imię swych ideologii usiłowali splugawić świętość śmierci. Wałęsa do żadnej ideologii się nie odwołuje, powoduje nim wrogość i resentyment, które nie znają miary.- stwierdził publicysta.

 

To samo widzimy w postawach liderów naszego establishmentu. Przyznanie się do lekceważenia ciał ofiar smoleńskich byłoby dla nich niekorzystne, bowiem mogłoby wstrząsnąć gmachem III RP i zagrozić jego pozycji. Obecnie w kampanii nienawiści przekroczone zostały kolejne granice. Za swoją haniebną wypowiedź L. Wałęsa nie został potępiony, nie wywołała ona właściwie żadnych reakcji ze strony polityków i mediów, których maskotką jest były lider Solidarności. Dziś lider solidarności z PO. Pokazuje jak daleko posunęła się barbaryzacja obyczajów w Polsce Obywatelskiej, najbardziej katolickim kraju Europy.

 

Krystyna Godowska

Źródło: Własne

Komentarze (0)

Dodaj swój komentarz