WYWIAD - WALCZYMY O UŚMIECH CHOREGO DZIECKA

Rozmowa z Joanną Mrzyk, dyrektor wykonawczą Fundacji Uśmiech Dziecka w Nowym Jorku

- Spotykamy się z okazji kolejnej akcji Children's Smile Foundation, a mianowicie aukcji obrazów połączonej z koncertem młodych artystów zatytułowanymi "Wieczór z młodymi artystami", która odbędzie się w sobotę 2 czerwca br. w Polskim Konsulacie Generalnym w Nowym Jorku. Czemu ma służyć to przedsięwzięcie?

- To jedna z dorocznych imprez mających na celu finansowe wsparcie naszej organizacji, a co za tym idzie, szeroko pojętą pomoc chorym dzieciom w Polsce i USA, a także zapewnienie pomocy finansowej sześciu domom dziecka w Polsce. Nasza organizacja czyni to z powodzeniem  od ponad 10. lat, chociaż ja pracuję w niej niespełna roku.

- Zanim przejdziemy do historii Waszej organizacji, proszę powiedzieć, czy taka aukcja jest dochodowa i czy rzeczywiście może wspomóc takie poczynania?

- Aukcja powinna być dochodowa, o czym świadczą nasze doświadczenia z ubiegłych lat. Wszyscy, którzy ją organizują, pracują za darmo. Konsulat bezpłatnie użycza nam dwie sale, młodzi artyści o bardzo rokujących karierach występują bez honorarium, a artyści malarze przekazali nam po jednej lub dwóch pracach. Głównie są to obrazy, które następnie będą licytowane. W tym roku licytację poprowadzi Mieczysław "Mietko" Rudek, a znając jego charyzmę, poczucie humoru i zmysł biznesowy, na pewno odniesie sukces...Zwłaszcza, że w tym roku mamy więcej zgłoszeń od malarzy niż w latach ubiegłych, w tej chwili mamy już 18 artystów, a poziom 20 prac jest naprawdę wysoki. Zadbała o to kurator wystawy - znana  Polonii malarka Teresa Rysztof. Zgłoszenia chętnych do przyjścia na aukcję przyjmujemy w naszej fundacji (nie w konsulacie!) telefonicznie pod numerem telefonu (718) 894-6443 lub elektronicznie, e-mail: info@childrenssmilefoundation.com do 31 czerwca br. Wstęp jest wplny od opłat. Co ważne, na aukcję przybędą niemal wszyscy autorzy obrazów, co podniesie rangę imprezy i ...temperaturę emocji towarzyszącej aukcji.

- Ważne, żeby było przyszło chętnych do kupowania prac i żeby nie mieli węża w kieszeni...

-Tak, to ważne. Dlatego z przyjemnością zapraszam całą Polonię, biznesmenów i kolekcjonerów sztuki. Cel jest szczytny, a program artystyczny, który zaproponowaliśmy jest naprawdę interesujący.

-Kto weźmie w nim udział?

-Publiczność będzie miała okazję wysłuchać śpiewu Julii Partyki (sopran), na fortepianie zagra utalentowana Violetta Koss, wystąpią także wokaliści: Kamila Lipińska, Tom Kozakiewicz (laureat finału konkursu American Idol), Evelina Backiel. Na skrzypcach zagrają siostry Helena i Aleksandra Woronieckie i Daniel Grabarz (fortepian).

- To imponujące. Jacy artyści ofiarowali prace na aukcję?

- Licytowane będą prace wykonane przez dzieci z dwóch Domów Dziecka, ze Stalowej Woli i Głowienki oraz Tarii Partyka, uczennicy szkoły La Guardia. Ale proszę zauważyć jacy znani polonijni artyści z nami współpracują: Rafał Ekwiński, Stanisław Grebski, Edmund Korzeniewski, Urszula Kubrak, Bogdan Kujawski, Rafał Olbiński (plakaty), Teresa Rysztof, Mira Satryan, Janusz Skowron, Artur Skowron, Zbigniew Sokołowski, Magdalena Zawadzka i Teresa Żebrowska. Wszystkie nazwiska znajdują się na plakatach i w reklamach prasowych z uwzględnieniem niektórych obrazów.

-Jak udało się pani namówić tylu uznanych artystów, by przekazali swoje prace na aukcję? Każdy artysta jest przywiązany do swoich dzieł sentymentalnie, jak do swoich dzieci...

- Artyści z nami współpracujący przekazali nam prace bez gratyfikacji finansowych. Tylko niektórzy zażyczyli sobie zwrot poniesionych kosztów własnych, czyli farb, bletramów, etc. Oni wierzą, że mogą pomóc chorym dzieciom i domom dziecka, a przede wszystkim ufają naszej organizacji, bowiem wiedzą, że całą sumę przekażemy potrzebującym. Później zostaną wysłane do nich informacje, a także ogłosimy w prasie komunikaty na jaki konkretny cel pieniądze zostały przekazane. Nic nie pozostanie do ukrycia.

-No właśnie. Na świecie, w Polce i w Stanach Zjednoczonych działa wiele organizacji charytatywnych. Niektóre rzeczywiście są uczciwe, rzetelne, ale pojawiają się opinie negatywne co do celów, czy sposobów przesyłania pieniędzy. Są podejrzenia o przerosty administracyjne w organizacjach "przejadających" zebrane datki, niejasne i niejawne zestawienia finansowe, bądź kunktatorstwo familijne w wyborze chorych dzieci...

-Tak słyszałam. Ale nie u nas. Dlaczego? Zaraz wyjaśnię. Od zarania działalności, tzn. od 1991 r. (oficjalnie organizacja została zarejestrowana w2003 r.), kiedy tę fundację założył pan Krzysztof Rostek, działają u nas znane wśród Polonii osoby, zarząd nie zmienia się często, choć członków przybywa. Mamy ich w tej chwili ponad osiemdziesięciu. Wiceprezes Krzysztof Rostek jest poważnym biznesmenem, posiadającym biuro swojej firmy wraz z nowoczesnym sprzętem, które nam bezpłatnie udostępnia. Bez jego zaangażowania i serca niewiele zdziałalibyśmy. "Odpadają" więc wszelkie koszty czynszu, elektryczności, materiałów biurowych. Nie mamy w zasadzie etatów, ja pracuję tylko na pół etatu, choć moja praca wymaga więcej godzin, co czynię przebywając w domu. Unikamy zbierania pieniędzy do puszek, preferujemy czeki od darczyńców, mamy otwarte konto w Polsko-Słowiańskiej Unii Kredytowej. Wszystkie zestawienia finansowe można sprawdzić w naszej księgowości.  Koszty, które moglibyśmy ponosić na reklamę są zniwelowane do zera, ponieważ pozyskaliśmy zaufanie mediów polonijnych, które wspierają w ten sposób naszą organizację. Najbardziej "Nowy Dziennik", za co serdecznie dziękuję Waszej gazecie. Dlatego 90 proc. wszelkich dochodów trafia do oczekujących pomocy.

-To jest w skali światowej rzadkość. W jaki inny sposób gromadzicie fundusze?

- Co roku organizujemy bale Walentynkowe, które cieszą się coraz większym  zainteresowaniem, do tego stopnia, że będziemy musieli wynajmować większy lokal, na ponad 300 osób. Wydajemy z tej okazji pamiętniki balowe, na bardzo wysokim edytorskim poziomie, w których właściciele biznesów mogą wykupować strony srebrne lub złote. Co roku honorujemy podczas balu osoby, które nas najbardziej wspierały. Dotychczas wyróżniliśmy ks. proboszcza parafii na Maspeth- Piotra Żendziana, Dorotę Andraka- prezes PSD oraz byłego konsula Marka Skulimowskiego. Organizujemy pikniki pod gołym niebem. Zapraszam Polonię na najbliższy piknik, który odbędzie się 14 lipca na Maspeth w Nowym Jorku.

- Przecież produkcja pamiętników jest kosztowna...

- Otóż okazuje się, że nie. My jako organizacja na tym jeszcze zarabiamy. Cały skład graficzny wykonujemy we własnym zakresie i wśród znajomych szukamy chętnych, którzy nam pomogą znaleźć tanie drukarnie, bądź po prostu pokryją koszty druku. Ponadto, jeśli mamy zgłoszenie, że jakieś dziecko potrzebuje natychmiastowej pomocy, organizujemy doraźne akcje. Urządząmy jednorazowe zbiórki, zamieszczamy apele w prasie. Czasami nie są to duże kwoty, ale przynajmniej częściowo możemy przyczynić się do pokrycia kosztów operacji, bądź hospitalizacji dziecka.

- Jakie kryterium decyduje o tym, kto otrzyma pomoc. Czy są dzieci uprzywilejowane? Czy jest jakiś klucz, wedle którego stosujecie zasadę selekcji, bo przy waszych skromnych jeszcze funduszach nie możecie pomóc wszystkim chorym dzieciom.

- Rozpatrujemy wszystkie zgłoszenia. Na początku stycznia dzwonimy do domów dziecka i badamy sytuację. Wybieramy te dzieci, które znajdują się w najbardziej dramatycznej sytuacji. Te, które wymagają jak najszybszej pomocy, a ich sytuacja bytowo-materialna jest najgorsza.

-Czy są to dzieci wyłącznie z Polski, czy również tutejsze?

-Koncentrujemy się na Polsce, bo tam chorym dzieciom, zwłaszcza z domów dziecka,  jest najtrudniej. Ale jeżeli w Nowym Jorku wymagana jest interwencja, również pomagamy. Tak było po słynnym huraganie " Irena", kiedy dzieci ze szkół w Wallington (N.J.) pozostały często bez dachu nad głową, a ich rodziców nie stać było na pomoce szkolne. Tak było też w przypadku rodziny Briana Walca z New Jersey, który w pożarze stracił dorobek całego życia, czy Nicole Zalewski (13 l.) z Maspeth (NY), która przeszła bardzo skomplikowaną operację mózgu. Wspomogliśmy ją sumą 3 i pół tys. dol. To pomogło pokryć tylko część kosztów hospitalizacji , ale każdy zastrzyk finansowy się liczy. Pomogliśmy siostrom Wojciechowskim z Brooklynu, których mama była w śpiączce i nie mogła się nimi opiekować. Na ten cel w domu Krzysztofa Rostka zorganizowaliśmy prywatne przyjęcie zapraszając nobliwych biznesmenów, podczas którego udało się zebrać na ten cel 6,5 tys. dol.

- Które firmy i organizacje polonijne najbardziej wspierają waszą fundację?

- Wiele. Zawsze mogę liczyć na Unię Kredytową, Belvedere Bridge Enterprises, Inc., Adam's European Contracting Inc., Piekarnię Syrena, Old Poland Bakery, W-Nassau (dawna nazwa Kiszki), Adambę, Krakus Deli z Maspeth i Steve's Meat Market. Nie jestem w stanie wymienić wszystkich w tym wywiadzie .

-Kto może zostać członkiem fundacji?

-Każda organizacja i osoby indywidualne, które wpłacą chociażby 10 dol. na konto fundacji. Zapraszam całą Polonię. Zwłaszcza, że każdą donację można odpisać od podatku.

- No właśnie. Czyli nie jest to tak do końca szczere. Mówi się, że fundatorzy nie robią tego od serca, tylko uspokajają własne sumienie. Bo przecież nie wykładają z własnego portfela...

- I tak i nie. Przecież muszą płacić podatki, tylko w takim razie płacą na wszystkie cele budżetowe państwa, w tym i na niegospodarność także. A tu mają świadomość, że pomagają Polakom i mogą też sobie wyznaczyć jasno sprecyzowany cel. Na przykład na wybrane dziecko i mogą mieć radość z tego, że uratowali czyjeś życie i mogą nadal pozostawać w bliskim z nim kontakcie.

- Kiedy patrzę na panią i widzę w pani tak dużo energii, pasji i słyszę ile taka działalność wymaga poświęcenia, zastanawiam się dlaczego pani to robi, skąd pani na to czerpie siły?

- Z serca. To jest moją pasją. Jestem z wykształcenia nauczycielką z Polski, prowadziłam tutaj polską szkołę. Sama jestem matką dwójki dzieci, mam obecnie małe dziecko, więc nie mogę pracować na pełny etat w real estate, czym się do niedawna zajmowałam. Wolny czas przeznaczam innym dzieciom.

- Jako działacz, promotor kultury ma pani zapewne jakieś plany, pomysły, żądania?

-Tak, chciałabym bardziej rozwinąć tę fundację, sprawić, żebyśmy mogli pomagać większej liczbie dzieci, żeby nasza fundacja miała więcej członków i pieniędzy. Żebyśmy mogli przekazywać chorym dzieciom miliony, a nie tysiące dolarów. Takie mam marzenie...

- Życzę więc ich spełnienia.

Rozmawiała: Krystyna Godowska

 

Źródło: Własne

Galeria

Komentarze (0)

Dodaj swój komentarz