Hoffman chwycił za szablę
Jerzy Hoffman, mistrz sztuki batalistycznej, znów chwycił za szablę dosłownie i w przenośni, albowiem mieliśmy okazję zapoznać się z kolejną, z pewnością niezapomnianą, romantyczną opowieścią wplecioną w historyczne wydarzenia, oprawione w muzykę Krzesimira Dębskiego. Za zdjęcia do "Bitwy Warszawskiej 1920" odpowiada światowej sławy operator, Sławomir Idziak, a na dużym ekranie pojawiły się najważniejsze postaci historyczne, najbardziej znaczące nazwiska ówczesnej generalicji, jak również politycznej pierwszej ligi: Lenin, Trocki, Budionny, Stalin, Marchlewski, Dzierżyński, Rozwadowski, Haller, Sikorski, Sosnkowski, Grabski, Witos, Dmowski, ks. Skorupka, czy De Gaulle. No i oczywiście sam Marszałek Józef Piłsudski, którego gra Daniel Olbrychski. Hoffman wyreżyserował "Bitwę Warszawską 1920" według scenariusza, który napisał razem z Jarosławem Sokołem. Konsultantem historycznym jest znany Polonii prof. Janusz Cisek, były dyrektor Instytutu Piłsudskiego w Nowym Jorku.
Batalia z miłością w tle
W "Bitwie Warszawskiej" rozgrywa się jeden wątek miłosny. To dramatyczna historia małżeństwa ułana Jana (Borys Szyc), poetyzującego szaławiły, i Oli (Natasza Urbańska), aktorki rewiowej. Jan jest lewicującym poetą, a jego uznanie dla Lermontowa finalnie spowodowało areszt i wpadnięcie w ręce bolszewików. Dzięki temu oglądamy od wewnątrz wojska agresora i ich barbarzyńskie obyczaje.To dla Jana pouczająca lekcja życia i okazja do weryfikacji lewicowych poglądów, na tyle doskonała, że kontakt z czekistami wyleczył Jana z sympatii do rewolucji bolszewickiej na zawsze.
Ola w kabaretowych piosenkach oddaje barwy, emocje ulicy towarzyszące rocznej z górą kampanii; zobaczymy ją też jako kwestarkę, rozpaczającą wdowę nachodzoną przez kapitana idiotę (Bończak), pielęgniarkę w polowym szpitalu, wreszcie żołnierkę na polu bitwy. A przy okazji słyszymy, jak bardzo „zakazane piosenki”, znane dotąd jako okupacyjne, inspirowały się tym, co śpiewała Warszawa w 1920 r.
Przełomowy rok
Rok 1920! Rok nieprawdopodobnego triumfu, bez którego nie byłoby dzisiejszej Polski, a i historia świata miałaby inne oblicze. Kiedy ledwie odrodzone Wojsko Polskie zdobywa Kijów, aby w parę miesięcy potem stanąć w obliczu możliwej zagłady państwa. Rok nadzwyczajnej kulminacji zdarzeń – tych kilka dni sierpniowych, nazywanych 18. najważniejszą bitwą w historii świata. Na przedpolach Warszawy (pod Ossowem i Radzyminem, trzykrotnie przechodzącym z rąk do rąk), nad Wkrą i w luce pomiędzy bolszewickimi formacjami nad Wieprzem dokonało się zwycięstwo – za sprawą polskiego dowództwa i polskiego żołnierza. W godzinie próby byliśmy osamotnieni.
Zachód położył na nas krzyżyk.
Z Warszawy, z wyjątkiem późniejszego papieża Piusa XI, uciekli proletariusze wolnego świata za sprawą komunistycznej agentury blokowali dostawy broni... Bitwa Warszawska wyhamowała impet bolszewizmu i udaremniła szanse zwycięstwa światowej rewolucji, podarowała wolność Polsce na dwa dziesięciolecia i zapewniła bezpieczeństwo Europie. W jej efekcie Polacy podzieleni przez zabory, rozwarstwieni socjalnie stali się jednym narodem. Lenina i Trockiego zaskoczyło nie tylko męstwo polskiego żołnierza, ale i postawa polskich chłopów.
Skrót historyczny
Hoffman skraca wielomiesięczne zmagania bojowe Polaków z bolszewikami do kilku błyskotliwych starć. Pokazane po raz pierwszy w polskim kinie obfite bitewne sceny w systemie 3D robią wrażenie. Otwierające film sekwencje – jazda pociągiem pancernym Trockiego, Lenin na Kremlu, spotkania Piłsudskiego z generałami, z Witosem (Strzelecki), z Wieniawą (Linda), pełne napięcia spotkania w sztabie Tuchaczewskiego – są wprowadzeniem. Na ekranie leje się dużo krwi. Zapewne dlatego reżyser ograniczył się do jednego wątku miłosnego, by pokazać-zwłaszcza młodym Polakom- ile jej straciliśmy w przeszłości, dla tych którzy obecnie z taką lekkością naszą niezawisłością szastają...
Nierówna gra aktorów
Sceptycy byli początkowo krytycznie nastawieni w stosunku do obsadzenia Nataszy Urbańskiej w jednej z głównych ról, ale -trzeba przyznać- aktorka tę rolę obroniła. Ma właściwą czasom międzywojnia charyzmę i eteryczną urodę, dobrze tańczy i śpiewa, choć w wielu scenach zaprezentowała balet z telewizyjnego, współczesnego show w stylu techno bardziej, niż ze świata burleski, ale... z tego, co jej zadał reżyser wyszła wdzięcznym, tanecznym krokiem. Ma to "charme", którego polskie kino od lat nie doświadczyło. Na przeładowanie filmu scenkami kabaretowymi i aranżacje piosenek z epoki wypada spuścić zasłonę milczenia, doceniając całość dorobku artystycznego Krzesimira Dębskiego...
Borys Szyc przyzwyczaił się już zapewne do swojej popularności i zachwytu płci żeńskiej, i do roli podszedł zawodowo, co nie znaczy źle.
Adamowi Ferencemu trafiły się tu możliwości grania, jakich nie dostał ani Linda, który -niestety- nie oddał słynnej charyzmy Wieniawy, ani nawet pierwszoplanowy Szyc. I świetnie tę możliwość wykorzystuje jako czekista Bykowski.
Najgorzej na ich tle wypadł przereklamowany Daniel Olbrychski, dawniejszy energetyzujący Azja Tuhajbejowicz. Jego kreacja roli J. Piłsudskiego jest dość płytka, to głowa gadająca sloganami- i niestety- słabsza od wcześniejszej w wykonaniu ś.p. Janusza Zakrzeńskiego. Olbrychski jest przebrany za postać, której nie czuje, a ponadto jest (okrutnie mówiąc) za stary. J. Piłsudski w owym czasie miał zaledwie 53 lata...
Odpowiedź na kłamstwa historyczne
Film pojawił się w dobrym momencie. W Rosji znów przypomniano sobie o krzywdach doznanych podczas owych zmagań. Rosyjscy historycy wystawiają nam rachunki za jeńców, ofiary obozowych chorób – co miałoby moralnie równoważyć dokonaną na zimno zbrodnię Katynia. Świat o Bitwie Warszawskiej nie ma pojęcia, pożyteczni idioci o to zadbali, a i w Polsce parę pokoleń uczyło się o tej wojnie źle albo wcale. Mnie osobiście zabrakło jeszcze szumu skrzydeł Nike...Całą radość Victorii są łzy Nataszy wygrzebowującej się spod trupów...I konstatacje generałów co do tego, że nikt nie uzna zwycięstwa za cud nad Wisłą, albo, że zwycięstwo ma wielu ojców...
Ale do obejrzenia filmu koniecznie zapraszam. Warto poznać, jaką historię ukrywano przed nami w podręcznikach historii.
Krystyna Godowska
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz